poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 19 "Ave pacan"

Minął tydzień od ostatnich zdarzeń. Laura praktycznie nie wychodziła z domu. Jedynie z pokoju do łazienki i do kuchni po jogurt. Cały jej dzień polegał na płakaniu, wysyłanie mamy do sklepu po chusteczki, jedzenie jogurtu i... w zasadzie to tyle.

Ross natomiast nie mógł zrozumieć co on zrobił. Wmawiał jej, że jest z nim w ciąży po to, żeby została przy nim. Żeby nie wyjeżdżała. Dlaczego to zrobił? Sam nie wiedział.
Postanowił, że przejdzie się do niej. Wpuściła go jej mama.
-Tak mu przykro Ross... - powiedziała, gdy on już pokonywał pierwsze stopnie.
-Czemu...? - spytał zdziwiony.
-No wiesz... Utrata dziecka boli...
-A... Tak... Dzię... dziękuję. - powiedział smutnie i pobiegł szybko do Laury. Oglądała właśnie jakiś program o młodych matkach i... płakała.
-Misia... Nie płacz... - zwalił zużyte chusteczki i usiadł obok, tuląc ją do siebie.
-Jak mam nie płakać? Ross... Straciłam dziecko... - kolejne łzy spadł na jego rękę. Spojrzał w tamtą stronę i westchnął.
-Nie straciłaś...
-Cco..?
-Nie straciłaś tego dziecka.
-Ale... Lekarz powiedział... - zaczęła.
-Tego dziecka niego nie było. Kłamałem. Kłamałem i podrzuciłem ci test jakieś dziewczyny w ciąży...
-Co takiego?! Ross! Co ty sobie myślałeś?!
-Ja... Nie wiem... Chciałem cie mieć blisko i...
-I postanowiłes tak skłamać... -stwierdziła oschłym tonem.
-Wiem... Jestem idiotą.. Głupim dupkiem i...
-I wyjdź... - dokończyła za niego.
-Ale...
-Wynocha!
-Ale Laura...
-Nie! Nie chcę Cię znać! Z nami koniec! Nienawidzę cie! Wyjdź! - wypchała go za drzwi.

Jechał do domu. Próbował. W jego głowie  wciąż słyszał Laure. Nienawidzę cie! Wyjdź!
Bolało. Bolało jak diabli.
Ale już jest po wszystkim. Nie są już parą, więc co ma jeszcze zrobić.
-Ty się jeszcze pytasz?! - krzyczy Delly po rozmowie z bratem. - Ale z ciebie pacan. Jesteś królem pacanów w pacanowie, ale poddani mówią do ciebie... ave pacan!
Musisz ją odzyskać.
-Ale... Ona nie chce ze mną rozmawiać nawet...
-Dlatego musisz zrobić coś super. Pokaż, że Ci zależy. Zwykłe "przepraszam" nie sprawi, że będzie dobrze...
-Ale co?
-Inaczej... Kochasz ją?
-Najbardziej na świecie.
-Zależy ci na niej?
-Jak na nikim innym.
-Skoro tak to wiesz co już masz zrobić. Ross chwile myślał i szybko skierował się do wyjścia.
-Ross..!
-Tak?
-Ave pacan! - zaśmiała sie, a ona zasalutował i wybiegł.
Pozostało mu załatwić parę rzeczy. Line, gumę do żucia, trochę spinaczy, palnik i duży balon...
Tylko gdzie kupić palnik?
____________________________
Kolejny i przed ostani rozdział. Yey! Jestem chora. Dostałam mandat i z piłki w tył głowy. Super nie?
Dzwonić po karetkę... Albo wiecie co sprawi, że poczuje się lepiej? Komentarze...
:D
Do napisania :*

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 18 " Ważniejszy jest teraz dzidziuś.."


-Ross... - zaczęła. Chłopak szybko do niej podbiegł. 
-Co się stało kochanie? - zapytał przyjęty. Dziewczyna podała mu test. 
-Nie mogę jechać...

Laura rozpłakała się na dobre.
-Oj kochanie... Nie płacz... To tylko jakaś głupia uczelnia... Ważniejszy jest teraz dzidziuś.. - przytulił ją. Gdy tak ją tulił wielce przejęty, w międzyczasie porozumiewawczo mrugnął do Calum'a.
-Nie jesteś zły?
-Nie... No co ty? Cieszę się...
-Serio?
-Mhm....
Uśmiechnięta Laura wyszła z pokoju, zostawiając samego Ross'a i Calum'a.
-Stary.... Co zrobisz jak minie te 9 miesięcy, a Laura nie urodzi? Nawet jej brzuch nie urośnie...
-Ja... Coś wymyśle... Możemy powiedzieć, że to błąd testu. - powiedział spokojnie Ross.
-No nie wiem...
-Będzie dobrze... Laura nie wyjedzie... Nie będziemy mieli dziecka...  I wszystko będzie po staremu... Zobaczysz...

Od tego czasu minęło 3 miesiące. 3 nieszczęsne miesiąca w kłamstwie i poczuciu winy. Przez ten czas nasza Raura zdążyła zamieszkać razem.
Laura właśnie siedziała na kanapie i jak codzień głaskała się po brzuchu. Zaś Ross siedział na przeciwko i patrzy na nią zmartwiony.
-Ross...?
-Tak?
-Idę dzisiaj do lekarza i...
-Co?!
-No tak. I chciałam się cb zapytać czy chcesz poznać płeć dziecka?
-Ale... Przecież... Lau kochanie czemu tak szybko? - powiedział spanikowany.
-Szybko? Ross to jest 3 miesiąc... Nie jest za szybko... Chodź już do samochodu - powiedziała i wyszła. Przez całą drogę do lekarza Ross próbował i błagał, żeby odpuściła sobie badania... Bez skutku...
Czyli to dzisiaj... To dzisiaj Laura dowie się okropnej prawdy...

Weszła do gabinetu. On powiedział, że poczęka na korytarzu, ponieważ boi się stetoskopu. Głupie? Ale podziałało...
Minęło pół godziny...
Wyszła cała zapłakana. Trzęsła się. Podszedł do niej i ją bez słowa przytulił. - Ja... Nie rozumiem co się stało? Przecież... Sam widziałaś test...
-Przepraszam Lau... Ja...
-Nie Ross... To nie twoja wina... To pewnie prdes ten test... Błagam... Wracajmy do domu...  - poszła załamana do samochodu. On zaś w duchu się cieszył.
Chociaż jego serce pękło za każdym razem kiedy jedna jej łza spływała po policzku.

-------------------------------

W KOŃCU!
Ludzie! Szkoła co nie? :d kto się cieszy
Wszyscy!
Gówno prawda...
Do jakiej szkoły?
A walić to...
Jak wam minęły wakacje? :d

Za wszystkie błędy przepraszam, ale siedzę u lekarza i tak sb pisze :d
Do napisania :*

środa, 22 kwietnia 2015

Zwiastun rozdziału 17

*

Ross szykował się właśnie na wyścig w 250. Był właśnie w trakcie prostowania kierownicy, kiedy do garażu weszła Laura.
-Hej mistrzu, denerwujesz się? - spytała podchodząc do niego. Ross odłożył klucz francuski i wytarł brudną twarz od oleju w ręcznik.
-Trochę. To będzie pierwszy wyścig od paru lat. - westchnął.
-Napewno pójdzie ci świetnie. Napewno lepiej niż mi - zaśmiała się.
-Ty byś bez problemu wygrała, gdyby nie Maia.
-Dobra, nie ważne. Już jest wszystko okey tak?
-Owszem - powiedział i pocałował ją czule w usta.
-ZAWODNIKÓW PROSIMY O USTAWIENIE SIĘ NA LINI STARTU! - rozbrzmiał głos z głośników.
-To ja już lecę. - powiedział między pocałunkami, ale nie przestał całować Laury.
-To leć. - powiedziała, ale również nie przestała całować Ross'a.
-Nie, serio idę. - powiedział, ale wciąż nie oderwał się od dziewczyny.
-No okey. - rzekła i przerwała pocałunek.

Tak naprawdę... To jest początek rozdziału... Bo weszłam i się okazało, że coś tu już było. A nie chce zaniedbywać bloga..także, no.

I niech Panda ma cię w opiece! ;*

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 17 "Ukrywasz jakiegoś kochanka?"

*Parę tygodni później*

Ross szykował się właśnie na wyścig w 250. Był właśnie w trakcie prostowania kierownicy, kiedy do garażu weszła Laura.
-Hej mistrzu, denerwujesz się? - spytała podchodząc do niego. Ross odłożył klucz francuski i wytarł brudną twarz od oleju w ręcznik.
-Trochę. To będzie pierwszy wyścig od paru lat. - westchnął.
-Napewno pójdzie ci świetnie. Napewno lepiej niż mi - zaśmiała się.
-Ty byś bez problemu wygrała, gdyby nie Maia.
-Dobra, nie ważne. Już jest wszystko okey tak?
-Owszem - powiedział i pocałował ją czule w usta.
-ZAWODNIKÓW PROSIMY O USTAWIENIE SIĘ NA LINI STARTU! - rozbrzmiał głos z głośników.
-To ja już lecę. - powiedział między pocałunkami, ale nie przestał całować Laury.
-To leć. - powiedziała, ale również nie przestała całować Ross'a.
-Nie, serio idę. - powiedział, ale wciąż nie oderwał się od dziewczyny.
-No okey. - rzekła i przerwała pocałunek.

Jak się okazało Ross wygrał wyścig, co jest nie bywałe, bo w końcu to był jego pierwszy od czasów wypadku. Z tej okazji Lynch'owie, wraz z siostrami Marano oraz Julie idą świętować wygraną na plaży.
-Ahh, plaża... To gdzie się rozkładamy? - spytała Laura.
-Na palmie! - krzyknął wesoło Rocky.
-To może pod palmą? - zasugerowała Julie. Tak jak powiedziała blondynka tak zrobili. Rocky udał, że się obraża i sam wszedł na palmę.
Dziewczyny rozebrały się i zostały w samym bikini. Laura leżała spokojnie i się opalała, kiedy poczuła zimne kropelki spadające na jej ciało.
-Pada? - spytała nie otwierając oczu. Po chwili ktoś przyjechał mokrym palcem po jej brzuchu. Od materiału stanika, po same majtki. Przeszły ją dreszcze. Otworzyła oczy.
-Rooohooss. - zaśmiała się. Blondyn posłał jej szeroki uśmiech i wziął ją na ręce, kierując się w stronę morza.
-Nie no kochanie błagam, ja nie chce.
-Cii... Spokojnie śliczności.
-Nie, serio. Ross przestań. - rozkazała brunetka, ale blondyn jakby był głuchy na jej wołania. Był już w wodzie po pas.
-Rossy.... No weź mnie nie wrzucaj. - poprosiła, a chłopak szelmowsko się uśmiechnął, po czym wpił się w jej usta. Całowali się namiętnie, a z każdą chwilą Ross pogłębiał pocałunki. Nagle dziewczyna pisnęła chłopakowi w usta, bowiem blondyn kucnął z Laurą na rękach tym samym zanurzając ich w wodzie.
-A prosiłam. - westchnęła brunetka nadal będąc na rękach ukochanego.
-Prosiłaś, żebym cie nie wrzucał. Nie wrzuciłem. - oboje się zaśmiali. Byli poprostu szczęśliwi.

Siedzieli w pokoju Laury i przegladali jej rodzinny album.
-O mój!HAHAHA. To byłaś ty?! O ja wale. - śmiał się Ross w niebo głosy, a razem z nim Laura.
-Tak. Miałam wtedy z... 8 lat?
-Ale byłaś słodka.
-Co? A teraz nie jestem?
-Teraz jesteś naj i prze seksowna.
-Tak? - mruknęła i już chciała go pocałować kiedy do jej pokoju weszła Pani Marano.
-Kochanie ja... Ou! Przeszkodziłam? - zapytała przejęta.
-Nie, jest spoko. - uśmiechnęła się Laura. - To dobrze - odetchnęła z ulgą. - Przyszedł list do ciebie. Z tego co wiem to jest z.... Cambridge.
-Z Cambridge?! - krzyknęła i szybko otworzyła list.
-Pani Marano bla bla bla... Dziękujemy, że wybrała pani naszą bla bla bla. Gratulujemy, dostała się Pani!! Aaa! Dostałam się! Przyjęli mnie! - krzyknęła szczęśliwa.
-Ale czekaj. Ja chyba w temacie nie jestem. - dał o sobie znać Ross.
-A... Bo widzisz. Za nim was jeszcze poznałam złożyłam podanie do Cambridge. Tam jest drugi po Oxfordzie najlepszy uniwersytet. Dostałam się.
-No...ale dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?
-To może ją was zostawię. Gratuluję. Jestem z ciebie taka dumna. - szepnęła Ellen i cichaczem wyszła z pokoju.
-Bo... Tak szczerze... Nie myślałam, że się dostane.
-Dobrze. Rozumiem Cię i gratulacje.
-Nie jesteś zły? - zapytała nie pewnie.
-Nie... Jestem z ciebie dumny. Trochę smutny, ale dumny.
-Kocham cie. - przytuliła się do jego torsu.
-I ja ciebie, mała.

Ross szedł szybkim krokiem przez ulicę Los Angeles. Szedł tak szybko, że biedny Calum nie mógł go dogonić. Nagle Ross zauważył jak jakaś dziewczyna wychodzi z apteki, a do torebki chowa test ciążowy. W jego głowie zaświeciła się żarówka. Momentalnie zatrzymał się przez co Calum wpadł na niego.
-Co ty odwalasz?- spytał się rudy masując obolałą pupę.
-Nie pozwolę jej odejść. - powiedział i pobiegł w stronę nieznajomej.
-Przepraszam. Jest pani w ciąży? - spytał prosto z mostu jakieś blondynki.
-Em... No chyba...
-Oddała by mi pani później ten test?
-A co? Chcesz kogoś wrobić w dzieciaka? Zazwyczaj laski tak robią.
-To jak będzie? - spytał już nie cierpliwy. - Zgoda. Ale tylko dlatego, że nie złe ciacho z ciebie.

Dziewczyna oddała mu test, który wyszedł pozytywny.
-Dobra. Masz test jakieś laski w ciąży. No i?
-Zobaczysz. - powiedział i zadzwonił dzwonkiem. Otworzyła mu Laura.
-Cześć kochanie. Nie spodziewałam się ciebie. Hej Cal. - uśmiechnęła się do chłopaków, którzy odwzajemnili gest. Calum wszedł i przybił Laurze żółwika, zaś Ross cmoknął ją w policzek.
-A co? Ukrywasz jakiegoś kochanka? - spytał podejrzliwie, chodź w oczach miał rozbawienie.
-Oczywiście. Zdradzam cie z Calum'em. - zaśmiała się.
-Ej! Lau. To miał być nasz sekret. - powiedział poważnie rudzielec.
-Ty ruda ośmiornico!
-Dobra dobra. Chcecie herbaty lub cuś. - przerwała Laura, gdyż wiedziała, że ze strony Ross'a mogło dojść do rękoczynu.
-Herbaty... Ale ja zrobię. - powiedział szybko Cal.
-Nie no co ty. - szła już do kuchni, ale została porwana w ramiona przez swojego chłopaka.
-Skarbie! Tak dawno cie nie widziałem.
-Parę sekund temu?
-Dla mnie to jak cała wieczność.
-Puść, musze zrobić herbaty.
-Ja zrobię. - odezwał się Calum.
-Naprawdę nie...
-Jak chce to niech robi. Przyda się chłopak. - przerwał jej Ross. Zrezygnowana udała się do pokoju.
Po chwili wrócił rudy z 3 kubkami.
-To dla mnie. Dla Ross'a. I dla ciebie.
-A dlaczego moja jest jakaś taka... zielona? - spytała, po czym powąchała kubek.
-Bo... miętowa! No proszę Lau wypij. Naprawdę się starałem zrobić ci idealną herbatę. Chciałem się wykazać, a ten blond-bakłażan mnie nigdy nie docenia. - zaczął płakać, że aż Laura wypiła całą herbatę duszkiem.
Po chwili brunetka strasznie zbladła i pędem pobiegła do łazienki zwymiotować. W tym samym czasie rudy przestał płakać. Podszedł do blondyna i przybił mu żółwika.
-Wszystko idzie zgodnie z planem. - uśmiechnął się Ross.
-A gdzie jest...?
-Na umywalce.
-Ale kiedy ty...?
-Lynch potrafi.
-A... Już nie mam pytań. - zrezygnował rudzielec. W tej chwili z łazienki wyszła przerażona Laura.
-Ross... - zaczęła. Chłopak szybko do niej podbiegł.
-Co się stało kochanie? - zapytał przyjęty. Dziewczyna podała mu test.
-Nie mogę jechać...

_________________________________

Ej ludzie! Jakie jaja. Ciekawe co bd dalej xd ja nw. Serio! Cały ten blog jak i drugi to jeden wielki spontan. Xd a to z Cambridge mi się przyśniło.

Spadam na majówkę! I wam też życzę udanej ;P

PANDA PATRZY! ;*

wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 16 " A jak ładnie ci się od nich oczy świecą."

Nasi bohaterowie spędzali właśnie noc, w grocie za wodospadem. Jako iż Laura z Ross'em wpadli do stawu było im jeszcze bardziej zimno od pozostałych. Brunetka starała się zasnąć, co z trudem jej przychodziło. Gdy już w końcu powoli zapadała w sen, ponownie się przebudziła. A raczej ktoś.
-Ross? Co ty robisz? - spytała dziewczyna blondyna, który próbował wejść w jej śpiwór.
-Ja? Nic... Śpij dalej, kochanie. - wyszczerzył się do niej.
-Nie... Ja pójdę się przejść.- rzekła poczym wstała, dając swojemu chłopakowi wolne miejsce.
-Co?! A jak się zgubisz?- spytał z  wyczuwalną troską. Dziewczyna tylko zaśmiała się pod nosem i pocałowała Ross'a w czoło.
-Spokojnie. Jestem dużą dziewczynką, tak? - powiedziała. Chłopak nieco się uspokoił.

Dziewczyna siedziała nad stawem. Chciała w spokoju pomyśleć. Pomyśleć nad jej związkiem z Ross'em. Czuła, że nareszcie znalazła tego jedynego. Przy nim czuła się niesamowicie. I jeszcze Ci zwariowani ludzie, których może nazywać przyjaciółmi.
Było bardzo ciemno. Jedynie blask księżyca, który odbijał się w wodzie, dawał Laurze poczucie spokoju i pewnego rodzaju bezpieczeństwa. Nagle dziewczyna poczuła, że ktoś ją przytula od tyłu, przez co trochę się wzdrygnęła.
-Spokojnie, to tylko ja. - powiedział Ross, dalej przytulony do jej pleców. Ucałował delikatnie jej ucho, szyję i ramię.
-Czemu nie śpisz? - spytała nie odwracając głowy. Chłopak natomiast oparł brodę o jej ramię.
-Mógłbym zapytać cie o to samo. Martwiłem się o ciebie. Długo nie wracałaś. - powiedział spoglądając na nią.
-Przepraszam, porostu to miejsce jest takie niesamowite. Zasiedziałam się. - Laura czując wzrok Ross'a na sobie, również odwróciła głowę, dzięki czemu ich nosy się spotkały. Spoglądali sobie głęboko w oczy. Blondyn nie mógł już dłużej wytrzymać. Zamknął oczy i przybliżył twarz do twarzy brunetki. Niestety nie poczuł ust Laury. Zdziwiony otworzył oczy, jednak po chwili ponownie je zamknął, gdyż dziewczyna ochlapała go wodą ze stawu.
-Tak chcesz się bawić?! Czekaj, mała, ja ci dam!! - krzyknął rozbawiony. Zerwał się na równe nogi i zaczął gonić dziewczynę. Brunetka również się śmiała jak opętana. Laura schowała się za drzewem. Po chwili wychyliła głowę, jednak nie zobaczyła nigdzie Ross'a.
-Ross? - spytała wychodząc zza drzewa.
Nie było po nim nawet śladu. Nagle ktoś chwycił ją w pasie (znowu) i obkręcił wokół własnej osi. Znowu można było usłyszeć śmiech. Po chwili blondyn stracił równowagę i razem z dziewczyną upadli na trawę. Teraz Laura leżała na chłopaku. Brunetka chciała złożyć na ustach Ross'a pocałunek, jednak coś przykuło jej uwagę. Mały świecący punkt, który unosił się nad ziemią. Po chwili kolejny. I jeszcze jeden. Było coraz więcej tych małych punktów. Wyglądało to jakby gwiazdy zleciały na ziemię. Teraz cała polana mieniła się żółtym światłem. Jedna gwiazda podleciała bliżej naszej pary.
-Wow! Świetliki! - zachwyciła się dziewczyna i wstała z Ross'a. - Pięknie to wygląda, prawda? - rzekła nie ukrywając zachwytu.
-Nie tak pięknie jak ty. - uśmiechnął się Ross i przyciągnął do siebie dziewczynę. Spojrzał jej w oczy i mocniej objal w pasie, by po chwili wpić jej się w usta. Teraz całowali się w świetle księżyca, a dookoła latały świetliki.

Riker obudził się w środku nocy. Rozejrzał się. Julie spała obok z lekkim uśmiechem na ustach. Na ten widok blondyn również się uśmiechnął i odgarnął włosy wchodzące jej w oczy.
Oderwał od niej wzrok i ponownie się rozejrzał. Nie było jego młodszego brata i Laury. Zdziwiony spojrzał na wyjście z groty. Dostrzegł jakieś światła. Pomyślał, że to może światła samochodu. Szybko wyszedł sprawdzić co się dzieje. Zaniemówił. Wrócił znowu do jaskini.
-Hej. Julie, obudź się.- poszturchał ją lekko w ramię.
-Co się dzieje? - spytała zaspanym głosem.
-Chodź, coś ci pokaże. -uśmiechnął się tajemniczo.
-A nie może to poczekać do jutra? - spytała i chciała się ponownie położyć, ale Riker skutecznie jej to uniemożliwił. Podniósł dziewczynę i wyszedł.
-Riker, no puść! Co jest takie ważne, że nie może pocze... Wow! - wyrwało się blondynce.
-Nadal chcesz czekać do jutra? - spytał rozbawiony.
-Wiesz... Spać mogę po drodze, nie? - zaśmiała się. - Wow. Ale one są piękne.
-A jak ładnie ci się od nich oczy świecą. - powiedział patrząc jej we wspomniane miejsce. - Mogę prosić? - spytał wyciągając do niej rękę. Dziewczyna zaśmiała się i podała mu dłoń.
-Ale Rik, nie ma...
- Teardrops in your hazel eyes
I can't believe I made you cry
It feels so long...
-Muzyki. - dokończyła dziewczyna. Teraz tańczyli wtuleni w siebie w świetle latających świetlików.

_________________________________

Siedzę sobie teraz na balkonie. Xd
W każdym razie. Pewnie słyszeliście, że Rubi odchodzi. Mnie też się to nie podoba. NAWET BARDZO! Ja naprawdę się starałam zatrzymać... T-T
A teraz na poprawę humoru.

-Romeo, dlaczego ty jesteś Romeo.
A Romeo na to;
-Bo tak mnie stara nazwała.

Morał jest to taki: faceci potrafią zniszczyć każdą romantyczną chwile ;P

Spadam.... Znaczy nie z balkonu... Egh..

Niech pandzia moc bd z wami! ;*

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 15 " Nie mogę jej trzymać do góry nogami, bo nogi mam na kierownicy"

Parę dni od ostatnich wydarzeń, dużo się nie działo. Nasi bohaterowie postanowili spędzić całą paczką dzień ma plaży.
-Wszyscy są gotowi? Świetnie! - krzyknął lekko zdenerwowany Rocky.
-A kto prowadzi?
-Ja! - krzyknęła wesoła Rydel.
-Lepiej nie... Ostatnio jak prowadziłaś to z godzinę staliśmy na światłach, bo ty czekałaś na różowe. - powiedział z wyrzutem Ell.
-To może ja? - pytanie padło od Rocky'ego.
-Nie! Ty trzymasz hamulec w bagażniku! - krzyknął przerażony Ratliff.
-Ja! I koniec gadania! - krzyknął Riker, a wszyscy jak potulne owieczki wsiedli do dość sporego auta.

Zbliżał się wieczór. Było coraz ciemnej i coraz chłodniej. Całe towarzystwo spało, oprócz pewnej dwójki.
-W prawo laleczko Barbie!- krzyknęła wściekła Julie. Dziewczyna siedziała na miejscu pasażera i trzymała w dłoniach mapę.
-A ja Ci mowie, że nie! W lewo. Ty... blondyneczko, o! - zaśmiał się Riker.
-Ty też jesteś blondyneczką! -
-1:0 dla Julie. - powiedział Rocky i ponownie zasnął.
-Milcz bracie! A ty oddaj tą mapę. - krzyknął chłopak i wyrwał dziewczynie mapę. Podczas studiowania mapy, zawiesił swoje stopy na kierownicy... Kierując.
-Riker zabijesz nas! I trzymasz mapę do góry nogami. - krzyknęła przerażona Julie.
-Nie mogę jej trzymać do góry nogami, bo nogi mam na kierownicy - prychnął - Czego uczą w tych szkołach. - zapytał sam siebie, kręcąc niedowierzająco głową.
-Zauważ, że jesteśmy w tym samym wieku! - ponowny krzyk brunetki.
-2:0 dla Julie.
-Rocky..... AAAAAAA...

Raura sobie słodko spała na siedzeniach z tyłu. Laura miała opartą głowę o tors chłopaka, dzięki czemu mogła doskonale słyszeć bicie jego serca. Ross zaś obejmował ją jedną ręką w pasie, zaś drugą miał splecioną z dłonią brunetki.
Po chwili Laura się obudziła. Rozejrzała się dookoła. Jednak, że na zewnątrz było ciemną, mało co zobaczyła.
-Ross obudź się. - powiedziała Laura, lekko szarpiąc swojego chłopaka za ramię.
-Co jest? Dojechaliśmy? - spytał zaspanym głosem, poczym ziewnął.
-No chyba, raczej tak. Nikogo w samochodzie nie ma, więc...
-Nie ma ich, bo jest apokalipsa zombie! - przerwał jej w połowie zdania.
-Nie...? Raczej....
-Porwali ich kosmici i teraz przeprowadzają na nich serię bolesnych eksperymentów! - znowu to samo.
-Co?! Nie, pewnie...
-Jakiś psychopata z obory z piłą łańcuchową i takim hakiem i ich mmmm... - tym razem Laura mu przerwała namiętnym pocałunkiem.
-Ej Raura chodźcie coś zobaczycie.- krzyknął ktoś. Niestety para nie mogła zidentyfikować kto do nich mówił. Po pierwsze, byli w samochodzie. Po drugie, całowali się.
-Dobra, starczy. Trzeba zobaczyć to "coś"-powiedziała Laura i poklepała blondyna po torsie. Z chwilą, gdy para otwierała drzwi samochodu, Vanessa. krzyknęła.
-Tylko uważajcie jak będziecie wychodzić, bo nasz samochód jest w.... stawie. - dokończyła, kiedy Raura była już w wodzie.

Jak się okazało ten staw był płytki, ale też duży <bez sensu zdanie xd> Znajdował się on u stóp wodospadu. Za wodospadem ukryta była jaskinia, którą znaleźli nasi bohaterowie. Chłopcy rozpalili ognisko, a dziewczyny wyciągnęły cały ich ekwipunek z bagażnika samochodu.
-Dobra. Koce jakieś są. Ręczniki też. Jakieś żarło? - spytała Rydel.
-Ja mam gumę do żucia i jakieś 3 centy i... Ooouuu... Guzik! - krzyknął szczęśliwy Ellighton.
-Ta... Ja mam jakieś cukierki i... Prezerwatywe. - powiedział Ross, a ostatnie słowo wręcz wymamrotał.
-Co?  Cukierki i co jeszcze? - spytała niczego nie świadoma Laura.
-Em... Gumkę... Do żucia. -  odpowiedział na wzrok swojej dziewczyny.
-No nic. Będziemy musieli jakoś przetrwać tę jedną noc.... -westchnęła Van.

_________________________________
Cześć i czołem, Goffry z rosołem!

Drogie pandy! Przepraszam, że mnie tak długo nie było. Sama nw może straciłam wene? Chociaż z drugiej strony mogłam was jakoś zawiadomić nie? Mam nadzieje, że mi wybaczycie. A teraz moja obiecana historyjka z morałem.

Zaraz po sql, ja i moja przyjaciółka, poszliśmy na ciasteczko. Usiadłyśmy sobie w parku na ławeczce z pudełkiem czekoladowych ciasteczek. Po chwili podszedł do nas gołąb. No więc rzuciłam mu kawałek. Potem kolejny raz i kolejny itd. Po chwili zaczął tak dziwnie... Skrzeczeć? My tak patrzymy, a tam kurde całe stado leci na nas! Jakieś gołębie, szare, białe, brązowe, nawet mewy. Wszystkie usiadły i się gapią. To ja się tak ich pytam <czego?> a te wredoty wystartowały. To było takie głośne, że się zlękłam i upuściłam pudełko. Wszystkie ptactwo jakie tam było zjadło nam ciasteczka.

Morał z tego taki. Jedz ciasteczka w jakimś pomieszczeniu!

Niech pandzia moc będzie z wami! ;*

niedziela, 8 marca 2015

Drugi blog!

Nie dawno założyłam nowego bloga. Tu łapać linka <nocniczek>

Niedługo powinien pojawić się rozdział.

Do napisania ;*

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 14 " No wiesz... Jest dużo rzeczy, które można robić na podłodze"

Był wczesny ranek. Riker tej nocy spał u swojej dziewczyny. On leżał na plecach a ona wtulona w jego tors jak w misia. Blondyn właśnie się obudził i ziewnął. Bardzo głośno. Tak głośno, że obudził śpiącą, blond włosą królewne.
-Czy ty człowieku w jakimś lesie mieszkałeś?! Cholera jasna! Nawet we własnym domu nie mogę się wyspać! - krzyknęła po czym położyła się na brzuchu chowając twarz w poduszce.
Riker tylko zaśmiał się pod nosem i położył się na Julie. - I zejdź ze mnie klocu. Ważysz chyba z tonę. - chłopak na słowa dziewczyny zaśmiał się jeszcze bardziej.
-Kocham cie skarbie - powiedział po czym pocałował ją w ucho, potem w szyję a potem w kark.
-No wiem. - powiedziała już spokojniej - ja ciebie też.  Co nie zmienia faktu, że masz ze mnie zejść! - powiedziała po czym zarzuciła blondyna z siebie oraz z łóżka.
-O nie! Taka cwana jesteś? To chociaż podaj mi rękę. - poprosił Riker wyciągając do niej dłoń. Julie przewróciła oczami i niechętnie podała mu rękę. Ten jednak ją pociągnął, czym sprawił, że dziewczyna wylądowała na nim. Prosto w jego ramionach.
-Mogłam się tego spodziewać. Dobra! Puszczaj mnie.
-Nie puszcze cie  aniołku. - cmoknął ją w nos.
-To co chcesz robić na podłodze?-powiedziała a blondyn zrobił minę starego zboczeńca.
-No wiesz... Jest dużo rzeczy, które można robić na podłodze - powiedział robiąc brewki.
-Ah Tak? A jakie na przykład? - spytała przygryzając warge.
-Hmmm..... O! Zróbmy sobie dzidzie. O nie! Najlepiej 40! Nie! Jeszcze lepiej! Cały dom dziecka! O nie! Jeszcze lepiejmmm... -  zaczął, ale nie skończył, gdyż Julie namiętnie go pocałowała.
-Jak chcesz mieć dziecko to najpierw mi się musisz oświadczyć, a wtedy... Riker? - Gdy Julie mówiła o zaręczynach, blondyn już wybiegł. W stronę jubilera.

W tym samym czasie w domu Marano, Ross właśnie się obudził. Ziewnął bardzo głośno. Tak głośno, że obudził śpiącą brązowo włosą królewne.
-Misiu! Musisz? - spytała odsuwając się od niego.
-Wybacz maleńka. Jakie plany na dzisiaj? - spytał chłopak kładąc dziewczynę sobie na torsie.
-Hmm... Co powiesz na kino? - spytała odgarniając mu grzywkę, która wchodziła mu w oczy.
-Jak sobie życzysz. Tylko nie te 50 ryji geja.
-Kotku to jest 50 twarzy Greya.
-No dobra. Wszyscy są tak na niego napaleni. I wszystkie pary szły tam w walentynki. O co w ogóle chodzi w tym filmie, co?
-No to jest o... - dziewczyna zdradziła szczegóły filmu Ross'owi na ucho. Z każdą chwilą blondynowi rozszerzyła oczy.
-Naprawdę?! - niedowierzał  chłopak. Dziewczyna lekko pokiwała głową na tak. - Koniecznie musimy na to iść. A jak wrócimy odtworzymy ten film co ty na to? - spytał Ross robiąc tak zwane brewki.
-No jeszcze ci mało?
-Ciebie nigdy nie będzie mi mało kochanie - powiedział chłopak i złożył na ustach dziewczyny namiętny pocałunek.

Para właśnie weszła do kina.
-Kochanie, ja kupie żarło, a ty nie wiem, idź kupić bilet, czy coś.- powiedział chłopak, na co dziewczyna przytaknęła.
-Dzień dobry, dwa bilety na "50 twarzy Greya"
-Proszę bardzo i miłego seansu.
Dziewczyna po zakupieniu biletów szła w stronę Ross'a, który także zmierzał do niej z dużym popcornem. Chwilę później siedzieli w fotelach. Film już się zaczął. Nie minęło 5 minut, a Laura poczuła rękę na swoim udzie.
-Ross weź rękę. - powiedziała do chłopaka.
-Co? Niby gdzie mam swoje ręce?
-Na moim udzie. Weź je. - powiedziała lekko zdenerwowana.
-Ale ja mam tutaj ręce. - powiedział chłopak pokazując swoje obie dłonie. Brunetka z przerażeniem chwyciła za dłoń na swoim udzie i lekko pociągnęła. Okazało się, że to jakiś obleśny koleś około 40.
-No co tam maleńka? Śliczna jesteś. To co? Ty i ja? Dziś wieczorem? - spytał, a do nosa dziewczyny dotarł smród alkoholu. Zapach był tak ostry, że Laura dostała dreszczy.
-Super sprawa! Mogę z wami? - zapytał... Ross! Facet gdy tylko zobaczył Ross'a odrazu się wyprostował i zabrał ręce.
-Sory koleś. Nie wiedziałem, że to twoja laska.
-To nie jest moja laska. To jest moja dziewczyna.- powiedział zdenerwowany.
-Jeden pies. - powiedział obojętnie.
-Laura wracamy do domu? - skierował to pytanie do dziewczyny.
-Yhym. Tak.

Raura zdecydowała się, że jeszcze chwile pochodzą po centrum. Szli i rozmawiali, gdy nagle Laura stanęła.
-Podoba Ci się? - spytał chłopak obejmując dziewczyne od tyłu i kładąc głowę na jej ramieniu.
-Jest ładna. No i stać mnie na nią, ale nie ma żadnej okazji.
-No wiesz... - zaczął, ale przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości. Jak się okazało, że to od Riker'a.

Ross pokazał wiadomość swojej dziewczynie.
-Chyba będzie okazja. - zaśmiał się chłopak. - Chodź maleńka idziemy przymierzyć. Znaczy ty! Bo ja się pewnie w to nie zmieszczę i jeszcze nie mój kolor. I przestaje już gadać. - powiedział chłopak, a dziewczyna się tylko zaśmiała i pociągnęła go za rękę w stronę sklepu.

Laura była w trakcie przymierzania. Sukienka idealnie na nią pasowała u podkreślała jej kształty. Ross w tym czasie bawił się swoim telefonem.
-I jak wyglądam? - spytała dziewczyna wychodząc z przymierzalni. Ross oderwał swój wzrok od telefonu i spojrzał na Laure. Blondyn wstał i popchnął dziewczynę spowrotem do przymierzalni.
-Wyglądasz zjawiskowo i seksownie. Nie możesz tak iść. - powiedział poważnie patrząc jej w oczy.
-Dlaczego nie? - spytała nie pewnie.
-Żeby inni się mogli na ciebie gapić? Tylko ja mam prawo cie taką widzieć. - powiedział i zaczął całować ją po szyi.
-O nie nie kochanie. Tak napewno nie będzie. - pokazała mu język. - A teraz do widzenia, chce się przebrać.
-A nie mogę tu z Tobą? - zapiszczał jak dziecko kiedy nie dostanie to czego chce.
-Nie...
-Ale ja chce! - tupnął nogą.
-A ja chcę quada. Life is brutal.
-To chociaż ci pomogę odpiąć zamek. - dziewczyna przystała na taką propozycję. Odwróciła się do niego plecami i odgarnęła włosy na bok. Ross to wykorzystał i ponownie pocałował ją w szyję.
-Ross... Nie..
-No dobrze dobrze. Już wychodzę. Ale jeszcze tu wrócę!
-Yhym! Tak oczywiście!
_______________________________

Kolejny oto rozdział napisany 27 lutego. Ogólnie miałam wrócić w sobotę, a wracam, znaczy pewnie już wróciłam w niedziele wieczorem. SUPER!  czujecie mój entuzjazm? Bo ja nie zabardzo. T-T

niedziela, 22 lutego 2015

Dekret królewny Jools xD

Postanowiłam, że mimo iż będę u mojej kochanej kuzynki i to jest mój urlop, który będzie trwał tylko tydzień. Postanowiłam, że bd przez ten czas pisać rozdziały no i jak już przybęde do królestwa bd już gotowce! Dobry pomysł, he?

Tak iż musze iść pasować rycerzy.... Spadam ;P

Do napisania ;*

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 13 " Ty wstrętny dupku! Wystraszyłeś mnie, frajerze adoptowany."

Julie zebrały się łzy w oczach.
-Jak to odeszła? - głos jej się całkowicie załamał, a łzy spływały po rumianych policzkach.
-No.... Normalnie? - powiedział lekko doktor. -  wzięła, wyszła i trzasnęła drzwiami.
-Więc nie odeszła! Żyję - przytuliła Riker'a, po czym odwróciła się spowrotem do lekarza. - Ty wstrętny dupku! Wystraszyłeś mnie, frajerze adoptowany. - krzyczała, przyczym wyrwała mu teczkę z dokumentami i danymi pacjentów i zaczęła okładać go po głowie. Doszło do tego, że Riker musiał ją wyciągać ze szpitala. Gdy w końcu mu się to udało w malutkiej dłoni blondynki została kupka siwych włosów... Prawdopodobne lekarza....

Ross chodził po pokoju Rocky'ego w tą i spowrotem.
-Co mam robić? Po raz pierwszy nie wiem co mam zrobić! NIE MAM POJĘCIA CO ROBIĆ!! - krzyczał blondyn ciągnąc za swoje włosy.
-Może najpierw się uspokój? - spytał ironicznie brunet.
-Dobrze... Uspokajam się -  powiedział Ross, poczym usiadł  na dywanie po turecku. Zamknął oczy i wypuścił powietrze. - KIEDY JA NIE MOGE SIĘ USPOKOIĆ !!- znowu zaczął krzyczeć.
-Em... Dobra dosyć tego! Ty bratku,  idziesz ze mną! - powiedział i pociągnął zrozpaczonego blondyna za sobą.

W tym samym czasie, Laura zaczęła czerwonym pisakiem bazgrać po swoim gipsie. Coś na kształt serca. Musiała jednak skończyć, gdyż usłyszała dzownek do drzwi.
-Cześć... Rocky? - spojrzała za bruneta -  i Ross. - powiedziała z lekką niechęcią. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę. - Cześć Laura. Musisz pogadać z tym głąbem. Cierpi na tym nie tylko on, ale też ty, ja i cała reszta rodziny Lynch. - powiedział szybko Rocky i zaprowadził ich do salonu. Ustawił dwa fotele zwrócone do siebie. Sam usiadł na kanapę u wpatrywał się parę. - Możecie za zaczynać. - ponaglił ich.
-Em Rocky. Chyba o czymś zapomniałeś. - powiedział Ross do brata.
- Ah! Tak masz rację! Już idę! - powiedział i szybko wyszedł z salonu.
-Laura chciałem Ci powiedzieć, że Cię Kocham i nie mogę znieść ani jednego dnia bez ciebie. To co wtedy powiedziałem to była nie prawda  i... - przerwał kiedy zobaczył swojego starszego brata, który zmierzał na kanape z miską popcornu.
-Zapomniałem o popcornie - uśmiechnął się do nich uroczo. - Kontynuujcie.
-YGH. Nie ważne. - powiedział zrezygnowany i zwrócił się do ukochanej -  Kocham cie i wiem ze ty mnie też tak samo. Spójrz - rzekł poczym wziął ze stolika czerwony pisak.   Ujął delikatnie zagibsowaną dłoń brunetki. W środku serduszka namalowanego przez Laure dopisał : "R+L"
-Ross... Ja... - chciała coś powiedzieć, jednak chłopak położył palec na jej malinowych ustach.
-Cii.. Kocham cie kotku - powiedział po czym wpił jej się w usta. Laura będąc w lekkim szoku dopiero po chwili oddała pocałunek. Całowali się dopóki nie przerwał im donońsny płacz Rocky'ego.
-To było.. prze.. przepiękne eeee- płakał tuląc do siebie pustą miskę po popcornie.
-Rocky może idź już do domu, co? - zaproponowała Laura uśmiechając się lekko do bruneta. - Okey.. A.. Aaa mogę sobie wziąść sobie tą miskę?-spytał wskazując na naczynie.
-Emm.. No.. Okey... - po chwili Ross i Laura zostali sami w domu.
-Czyli między nami okey? - spytał nie pewne chłopak podążając za dziewczyną.
-Hmm... No nie wiem, nie wiem.  Tęskniłam za Tobą skarbie - zaśmiała się brunetka i cmokneła chłopaka w usta. Blondynowi to jednak nie wystarczyło. Pogłębiał pocałunki z minuty na minutę. Po chwili opadli na kanapę cały czas się całując. Ross na placach, a Laura na jego torsie. Jednak nie mogła tak długo leżeć przez gibs, dlatego podniosła się siadając na chłopaku okarkiem. Spojrzała blondynowi prosto w oczy masując go po torsie.
-Kocham cie Ross - szepnęła Laura i pogłaskała go po policzku.
-Ja ciebie też kocham maleńka - powiedział chłopak i załapał ją za szyję tym samym przyciągając ukochaną do siebie.

Powoli pozbywali się swoich ubrań. Powoli nie spiesząc się. Teraz leżeli tak jak ich Bóg stworzył, lecz tym razem Ross leżał na dziewczynie podpierając się łokciami, żeby jej nie zgnieść.
Odgarniał jej włosy z twarzy, patrząc na nią z czułością i miłością.
-Jesteś  taka piękna. Cudowna. Cała moja. - szeptał jej do ucha.
Koniec końców wszedł w nią bardzo delikatnie. Nie chciał bowiem sprawiać jej bólu. Chciał przyjemności. Oboje tego chcieli. Oboje chcieli siebie nawzajem.
________________________________
Jest 0.14 i zaraz usne! Wszyscy wiedzą, że jak się Jools nie wyśpi to marudzi. YGH... Ale czego się nie robi dla was c'nie?

Jest sprawa!!

Zapodajcie mi wasze GG? Strasznie mi się nudzi i chce sobie z kimś popisać ;(

poniedziałek, 16 lutego 2015

No! Niestety....

Sprawa jest taka, że wyjeżdżam do kuzynki. Nw czy na tydzień czy na 2. Zależy jak mi się bd chciało. Także rozdziałów nie bd przez ten czas. Bardzo was za to przepraszam, ale! Zauważcie, że odkąd mam bloga nie zrobiłam ani jednej przerwy! Więc Ha!
Także do zobaczenia i udanych ferii.

Do napisania ;*

wtorek, 10 lutego 2015

Hejo!

Z Rubi założyłam bloga! To jest dla nas bardzo wzruszająca chwila ;')  tu mata linka : BŁYSZCZYK  mam nadzieje, że wpadniecie

Do napisania ;*

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 12 "Do dnia, kiedy znów powiem do ciebie 'kochanie' "

Tego dnia było dość ciepło...
-Otwieraj te cholerne drzwi!! Słyszysz?! -  krzyczał Ross i walił w drzwi Mai. Otworzyła mu brunetka ubrana tylko w czerwony szlafrok.
-Oh Ross'iu! Przyszedłeś mnie prosić o chodzenie? Oczywiście, że do ciebie wrócę kochany- powiedziała piskliwym głosem.
-Co?! Nie, nie o to chodzi. To ty! To ty przeciełaś hamulce!
-Nie! To nie ja! Ja stałam na torze. - uśmiechnęła się chytrze.
-To kto to zrobił ?! Gadaj! - przyparł dziewczynę do ściany.
-Mój chłopak Dean.
-I ty chciałaś, żebym do ciebie wrócił?! Ty jesteś potworem! Przez ciebie Laura mogła zginąć! - krzyczał zdenerwowany. Pobiegł do domu swojej byłej dziewczyny? Sam nie wiedział. Tak jak wcześniej dobijał się do Mai tak teraz chciał się dostać do Laury. Tylko teraz z jedną różą. Nikt mu nie otwierał. I wtedy dostrzegł zapalone światło w jej pokoju. Wspiął się na jej balkon i zapukał w okno. Leżała na łóżku.
-Lau! Kochanie, proszę Cię! Otwórz!- brunetka lekko się zlękła.
-Co ty tu robisz?- spytała oschle otwierając drzwi balkonowe.
- Chciałem cie przeprosić. Miałaś rację. Od początku miałaś rację. A ja głupi ci nie wierzyłem. Przepraszam. Jestem najgłupszym frajerem i dupkiem na świecie. Proszę dla ciebie - powiedział patrząc jej w oczy i podarował jej kwiatek. Dziewczyna przyjęła róże i chwile na nią patrzyła.
-Ross... Ja.. Wiem, że Ci teraz przykro i wgl... Ale to co powiedziałeś zabolało. I to mocno. Daj mi jeszcze trochę czasu, okey?- na te słowa blondyn posmutniał. Ciężko westchnął, ale pokiwał twierdząco głową, że rozumie - Ale i tak Ci dziękuję. Ta róża jest piękna.
-Ale jest dla nas szansa prawda? - spytał z nadzieją wypisaną na twarzy. Podszedł do dziewczyny i pogłaskał ją po policzku.
-Ja... Ja nie wiem... Proszę, daj mi jeszcze trochę czasu.
-Rozumiem. Ale wiedz, że Cię nadal kocham. Mocno. Bardzo. Będę czekał nawet do śmierci. Do dnia kiedy znów powiem do ciebie "kochanie". Dobranoc Lau. - powiedział i pocałował ją w policzek. Chwilę ją tak całował, aż poczuł słoną ciecz na ustach. Otarł jej łzy i wyszedł przez balkon. Dziewczyna zeszła na dół wstawić kwiatek do wody. Jednak w salonie zastała mnóstwo bukietów przeróżnych kwiatów. Było ich chyba z milion. A do każdego bukietu przywiązany był balon, na którym był napis : "Do dnia, kiedy znów powiem do ciebie 'kochanie' "
Nie mogła uwierzyć. Wysłała mu zdjęcie tego wszystkiego i wiadomość.

"Jak ty to tu przytachałeś? I kiedy? " ~Laura

Szybko dostała odpowiedź.

" To będzie moja słodka tajemnica. Poprostu Lynch potrafi"~ Ross

Był miły i ciepły poranek.  Nasza Rilie sobie smacznie spała, kiedy....
-DZIEŃ DOBRY GOŁĄBKI!! - krzyknął Joshua wchodząc im do pokoju.
-Nie.... Znowu ten świr... - powiedział cicho Riker i nałożył na głowę poduszkę.
-No wstawajże złoto-włosa. Szkoda dnia. Wszamamy strawe i was zawioze.
Chwilę potem siedzieli  w meleksie drwala.
- No i ja żem do niego godom. "panie co te wasze kule takie małe?"  I wieta co się okazało? Że ten chłop, to była baba! No mówię wam. A wąsiska miała jak mój świętej pamięci pra pra dziad.
- Em... Tu wysiadamy! -  powiedziała szybko Julie przerywając mu jego ciekawą historię z życia wziętą.
-A proszę was bardzo! Hej! Tylko odwiedźta mnie ino.
-Napewno tak zrobimy - odpowiedział mu Riker, sztucznie się przytym uśmiechając.
Weszli do środka szpitala. Podeszli do najbliższego lekarza.
-Przepraszam... Gdzie znajdę Laure Marano? - spytała miło Julie.
-Marano...Marano... A tak! Laura Marano! Em... Odeszła wczoraj.
-Co?!- krzyknęła para.

_______________________________
Oj Joshua...  Nie znajdziesz sprawiedliwości na tym świecie xd
Szybka jestem nie? 
No i...
Gratulacje dla Rubi... Yey ;**

Do napisania ;*

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 11 " A jakby ten drwal-gwałciciel tu przyszedł?"

Ross i Laura siedzieli jeszcze w szpitalu. Czekali na wypis dziewczyny. Brunetka tak samo jak blondyn podejrzewała, że ktoś specjalnie spowodował wypadek. Tylko Lau była pewna, że to Maia. - Ktoś specjalnie przeciął te hamulce i jeszcze ten koleś na torze. W ogóle się nie ruszył. - powiedział Ross.
- Ja... się chyba... no chyba wiem kto to. - przerwała by spojrzeć na chłopaka. - To Maia.
-Co?! Nie. To nie możliwe. - zaprzeczył Ross.
-No, ale Ross spójrz! Od początku mnie nie lubiła. Ty z nią zerwałeś. Teraz jesteś ze mną. No kurcze! To nie wydaje się choć trochę podejrzane? - spytała Laura. Była lekko zdenerwowana i zawiedziona zachowaniem swojego chłopaka.
- Nie Laura! Mówię ci, ze nie! Przestań wkońcu! Ona nie byłaby do tego zdolna!- krzyczał zdenerwowany
- A dlaczego ty jej tak bronisz co?! - również krzyczała. - Może ty chcesz do niej wrócić?! - krzyknęła mu prosto w twarz. Blondyn złapał ją mocno za ramiona i lekko potrząsnął. Swoją twarz zbliżył do twarzy dziewczyny.
- Może i chce. - powiedział ostro, chłodno i zaciśniętymi zębami tuż przy ustach dziewczyny. Gdy tylko to usłyszała łzy zebrały jej się w oczach. Wyrwała się chłopakowi, który dopiero teraz uświadomił sobie co powiedział. Otworzył buzię i chciał coś powiedzieć, jednak Laura mu przerwała.
-Dobrze, więc. To koniec. - Powiedziała ze zadziwiającym spokojem. Jak na zawołanie wszedł lekarz z wypisem. Dziewczyna tylko chwyciła za świstek i wyszła. Gdy brunetka i lekarz opuścili pomieszczenie Ross wybuchł. Dosłownie niczym Wezuwiusz. Wybuchł płaczem. Oparł się ścianę i zjechał na dół. Chwycił się za swoje blond włosy i pociągnął.
-Co ja zrobiłem?! Ona mi nigdy nie wybaczy! Jestem dnem! Dno i 3 metry mułu. - krzyczał tak bez przerwy. Nagle sobie coś uświadomił. Gwałtownie wstał i wybiegł ze szpitala. W stronę domu Mai.

W tym samym czasie Rilie słuchała opowieści drwala, który pojechał do wesołego miasteczka i nie zmieścił się to kuli z helem. Jak się okazało po wybuchu ich samochodu przybiegł drwal i postanowił im pomóc.
-Em... Bardzo ciekawa ta Pana historia, ale możemy się gdzieś położyć?- spytał Riker.
-Oh. Tak, tak oczywiście! Em.. To ty chłopcze połóż się tu na kanapie, a tobie panienko  użycze pokoju gościnnego. - powiedział miło drwal Joshua.
-Mi to obojętne gdzie, jestem zmęczona.

Julie leżała już w łóżku i powoli zasypiała. Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi.
-Riker? Czemu nie śpisz? - spytała zaspanym głosem.
-Miałem cie zostawić samą w jednym pokoju. A jakby ten drwal-gwałciciel tu przyszedł? - spytał podchodząc do łóżka.
-Em... Nie sądzę. Joshua jest całkiem miły.
-No właśnie! Najpierw jest miły, a potem co? Gwałci! - powiedział głośno blondyn.
-Ciii! Ciszej wariacie, bo go obudzisz! Kładziesz się czy idziesz na kanapę? - spytała blondynka.
-Mogę? Dobra! - powiedział i szybko znalazł się pod kołdrą obok dziewczyny. Przyciągnął ją do maksymalnie do siebie. Pocałował ją w policzek.
-Dobranoc kochanie. - powiedział czule i zamknął oczy. Jednak nie doczekał się odpowiedzi, bo Julie już dawno spała. Jedynie przez sen mruczała : " Bruno Mars taki sexy.."
-Będziemy musieli potem poważnie porozmawiać o tym Marsie. - szepnął do siebie i zasnął.

________________________________

Uff.. Skończyłam. Hihi się dzieje! Zepsułam Raure! Może Rilie też namieszam?

Do napisania :*

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 10

Ross siedział zdenerwowany w poczekalni w szpitalu. Nie mógł zrozumieć jak do tego doszło. Widział jak jakaś osoba stoi na torze. Widział jak Lau próbuje zahamować, ale...No właśnie. Hamulce. Chciał już iść obejrzeć jej motor jednak z sali, w której leżała Laura wyszedł lekarz.
-I co z nią? Wszystko jest dobrze, prawda? - spytał. Jego serce biło bardzo szybko. Oddech również był przyspieszony. Oczy miał całe czerwone od płaczu. Nie obchodziło go, czy ktoś go widział jak płacze. Liczyła się teraz jego Laura.
-No mam dwie dobre wiadomości. Dobra jest taka, że nie doznała żadnego zaniku pamięci, czy coś w tym stylu. A zła jest taka, że ma złamanie lewej ręki. Jest też trochę poobijana. Gdzieniegdzie ma bandaże. No... powiedzmy sobie szczerze... Trochę krwi straciła. Obecnie śpi, ale powinna się niedługo obudzić, także może Pan do niej wejść. A teraz przepraszam mam jeszcze pacjentów. - powiedział lekarz i odszedł. Blondyn bez zastanowienia wszedł do sali brunetki. Zastał tam widok, który sprawił, że chłopak poczuł ból w sercu. Lau całą w bandażach i z gipsem na lewej ręce. Podszedł powoli do łóżka i usiadł na jego brzegu. Chwycił dziewczynę za prawą rękę i delikatnie ją ucałował. Miała taką kruchą i delikatną dłoń. Wstał po czym pochylił się i pocałował ją w usta. Zupełnie tak jak księże budzi księżniczkę z wiecznego snu.
Wyprostował i skierował się w stronę drzwi. Chwycił za klamkę. Chciał już wychodzić jednak usłyszał cichy szept.
-Ross? - jak się okazało była to Laura. Blondyn momentalnie się obrócił. Znowu zobaczył jej błyszczące oczy. Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny. - Laura! Tak się o ciebie bałem. Kocham cie! Kotku, skarbie, księżniczko.. - mógłby tak wymieniać do nieskończoności jednak pewien ktoś przerwał mu pocałunkiem.
-Strasznie dużo gadasz - zaśmiała się niemrawo brunetka.
- W takim razie muszę częściej tyle gadać. - powiedział chłopak z szerokim uśmiechem i cmoknął ukochaną. - Czego Ci kwiatuszku potrzeba?- spytał kładąc głowę na klatce piersiowej dziewczyny.
-Em... Wody... I twojego ciepełka. - uśmiechnęła się szeroko.
-Już się robi ślicznotko. - powiedział po czym pędem wybiegł z sali w stronę automatów z napojami. Wrócił do sali z wodą. - Proszę bardzo misia. Woda i super boski i nieziemsko przystojny Ross Lynch według zamówienia. - powiedział i położył się obok swojej dziewczyny. Ta niemalże odrazu wtuliła się w niego i zasnęła. Blondyn miał z tym problem. Cały czas myślał co się stało na torze. Ewidentnie ktoś przeciął hamulce. Tylko kto i po co?

Riker wyszedł jakoś z rozbitego samochodu. Trochę go bolały żebra, ale dla niego ważniejsze było, gdzie jest jego dziewczyna.
-Julie? Julie!! Gdzie jesteś?! Słyszysz mnie? - krzyczał w niebo głosy. Po raz pierwszy bał się. Podszedł do samochodu od strony kierowcy. Była tam. Szybko otworzył drzwi i wyciągnął blondynkę na zewnątrz.
-Julie? Otwórz oczy! Błagam cie! Nie zostawiaj mnie! Chciałem jechać z Tobą do Hiszpanii! Kochanie no!- krzyczał, a w jego oczach zbierały się łzy.
-Au... Yh...Riker? Co się stało? - spytała zdezorientowana dziewczyna. Miała lekko rozciętą skroń. Blondyn szybko podniósł głowę i mocno przytulił do siebie dziewczynę. Wstał z Julie na rękach i odszedł kawałek.
-Żyjesz! Martwiłem się o ciebie. Nie rób mi tak nigdy! Kocham cię!- mówił to wszystko bardzo szybko.
-Ja ciebie też. O Boże! Laura! Miała wypadek! Musimy jechać! - krzyczała cała zapłakana.
-Julie spokojnie! Wszystko będzie dobrze! Ross z nią jest. Zaraz do niego zadz...  Nie zadzwonię! Szlag! Nie ma zasięgu. A nasz samochód... - w tym momencie auto wybuchło. Para miała nie ciekawą sytuacje. Byli w środku lasu, bez zasięgu, bez jakiegoś ekwipunku i wybuchł im samochód. No i.... Zbliżała się noc.
-Hej wy! - usłyszeli za sobą niski i męski głos.

______________________________

Ten rozdział nawet spoko mi się pisało. Miałam wene to szybko pisze xd Chce bardzo mocno podziękować Rossy , Ally i Rubi, które bardzo mocno kocham :*
-Rossy : 3 metry nad niebem 2 to dno. I jeszcze Zdzisiu :*
-Ally: ty zboczeńcu. Hahah normalnie rosswalasz mnie <3 chce szybko nexta
-Rubi: Boże! Tyle zakładek i komentarzy! Hhah jprdl jest co wspominać xd I<3 U

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 9

Gdy Julie uporała się z nieszczęsnymi goframi, razem ze swoim chłopakiem postanowili zamówić pizze. Obecnie siedzieli na kanapie i oglądali "Trudne Sprawy",gdy nagle po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Dzień dobry. Pizza dla pani... Roberts. To tutaj? - zapytał chłopak na około w jej wieku.
-Tak to tutaj. Dziękuję. Ile płacę? - spytała wyciągając portfel.
-Dla pani nic. - puścił blondynce oczko. - A mogę wiedzieć jak masz na imię? - w tej chwili drzwi otworzyły się szerzej.
-Riker. - powiedział ostro blondyn i zabrał pizze, po czym zatrzasnął mu drzwi przed nosem. - Głupi frajer. Trzeba było się uczyć, a nie teraz po domach łazić i podrywać czyjąś dziewczynę!- ostatnie zdanie krzyknął do drzwi.
-Moje kochanie jest zazdrosne ? - spytała Julie ze śmiechem.
-O taką cudowną dziewczynę? Też  byś była - powiedział tuląc ją do siebie.
-Tak kotku. Byłabym zazdrosna o cudowną dziewczynę... - powiedziała blondynka z ironią.
-To co? Jemy? - spytał Rik i otworzył pudełko. - O NIE! Tak nie będzie. - krzyknął i wybiegł na ganek. - Wracaj tu pizzerinko! Poprzestawiam ci ząbki. - wykrzyczał i pobiegł za samochodem. Julie zdezorientowana otworzyła pudełko. Na wewnętrznej stronie był napisany numer i napis "zadzwoń o każdej porze dnia i nocy :*".
-Boże... Widzisz i nie grzmisz. - powiedziała patrząc w górę. Chwyciła kluczyki od samochodu i pojechała w stronę pizzeri.

W tym czasie Laura przygotowywała się do wyścigu. Wyczyściła motor i swój strój.
Wkońcu nadeszła pora wyścigu. Brunetka w środku cała się trzęsła. To był jej pierwszy wyścig dla team Lynch i trochę głupio by było przegrać.
-Hej,  niunia. Nie denerwuj się. Jesteś najlepsza. - powiedział i pocałował ją niezwykle czule. Tak naprawdę sam się bał. Bał się o nią. Wszystkie zawodniczki ustawiły się na starcie. Po chwili ruszyły. Lau była pierwsza. Jednak jakaś osoba stanęła na środku toru. Laura chciała się zatrzymać, jednak hamulce nie reagowały. Doszło to wypadku Laury. Ross widząc to przeskoczył przez barierki i ignorując ochronę podbiegł do Lau.
-Laura! Laura! Kotuś... Skarbie... Otwórz oczy błagam cie. Nie.. Nie zostawiaj mnie. Proszę kocham cie słyszysz? Kocham cie!- w tym momencie przyjechała karetka i zabrała parę do szpitala.  Blondyn całą drogę trzymał jej rękę.

Rilie jechała samochodem z pizzeri.
-Jak mogłeś?! - krzyczała Julie na Riker'a.
-No przepraszam skarbie... Kotku... Misiu... - mówił blondyn, a jego mina... Jak pies co się zsiusiał na dywan.
-Nie misiuj mi tu... Żeby bić biednego dostawce pizzy pudełkiem od pizzy? A tak po za tym... - dzwonek w telefonie przeszkodził Julie w prawieniu kazań Riker'owi.
-Tak słucham. Przy telefonie. Co?! O Boże! Już jedziemy. - powiedziała i się rozłączyła.
-Co się stało?
-Laura... Ona... Miała... Wypadek... - powiedziała i wybuchła płaczem. Potem straciła panowanie nad kierownicą. Potem można było usłyszeć już tylko huk.

_____________________________
Za to, że mnie nie było u ciebie.... Cie zabije hahah a ciebie Riker za wedding band.... Bleh....

Do napisania :*

piątek, 23 stycznia 2015

Onet Shot "Cyrk" cz. I

Jest środek ciepłego lata. Nie dawno zespół R5 wrócił z trasy. Obecnie znajdowali się w parku i zajadali się lodami. Miło spędzali czas, aż nagle w twarz Ross'a uderzyła jakaś kartka papieru, wywołując przy tym śmiech reszty zespołu.
-Ej, patrzcie cyrk "Sonata" przyjedzie.- powiedział młodszy blondyn po odklejeniu kartki z twarzy.
-O, jak ja dawno w cyrku nie byłam - westchnęła Delly.
-To może chodźmy? Kiedy to jest? - spytał Riker brata. Jednak ten nie odpowiadał. Zapatrzył się w dziewczynę na reklamie. Była piękna. Brunetka o uwodzicielskim spojrzeniu.
-Halo. Ross? - Rocky zaczął machać mu lodem czekoladowym przed oczami. Niestety po chwili mu spadł. Prosto na krocze chłopaka. I znów w parku można było usłyszeć kolejny wybuch śmiechu.

Dzisiejszej nocy Ross nie spał. Myślał bowiem o tajemniczej, pięknej dziewczynie z ulotki. Postanowił sprawdzić w internecie ten cyrk. Jak się okazało piękna brunetka to Laura Marano. Jest akrobatką, chociaż występuje też ze swoim białym tygrysem. Blondyn dowiedział się też, że jest dziewczyną właściciela cyrku. "Oh, czyli jest zajęta..." pomyślał chłopak. Do rana już nie spał. Oglądał na YouTube występy Laury. Była niesamowita. Na jednym z filmików pokazane było jak Laura bez strachu rozkazuje białemu tygrysowi, zaś ten posłusznie wykonuje jej polecenia. Potem wpuszczono 8 samców lwa. Każdy usiadł dookoła dziewczyny. Ta jednak nadal się uśmiechała. Po chwili kiedy dziewczyna delikatnie dygnęła, lwy z rykiem ruszyły w stronę dziewczyny. Każdy na sali wstrzymał oddech. Nawet Ross przed ekranem. Gdy lwy były bardzo blisko. Wszystkie pochyliły głowy. Cztery z nich podniosły nosem Laure. A druga czwórka stanęła na dwóch łapach. Wyglądało to niesamowicie. Z każdą chwilą, brunetka zajmowała coraz to więcej myśli Ross'a.

To dzisiaj Lynch'owie z Ellightonem idą do cyrku "Sonata".
Wszyscy bardzo się cieszyli z takiego rodzinnego wypadu, lecz Ross chyba najbardziej. W końcu na żywo zobaczy Laure. Rodzina wykupiła bilety w loży. Po chwili zgasło światło. Reflektor był skierowany na środek, gdzie stał młody człowiek, około 20 lat.
-Witamy wszystkich w cyrku "Sonata". Jeszcze nigdy nie byliśmy w Los Angeles, ale Laura się uparła. Słucham? Nie wiecie kto to Laura? Okey. Pozwólcie, że wam przedstawię moją dziewczynę Laure - na te słowa Ross teatralnie wywalił oczkami. Światło było skierowane na bramkę jednak wybiegł z tamtąd tylko biały tygrys, który stanął na dwóch łapach i polizał mężczyznę tak, że spadł mu cylinder. Gdy człowiek schylił się po cylinder z góry na białym materiale zjechała Laura. Była bardzo piękna i taka pociągająca. Gdy znalazła się już na ziemi, zakręciła biodrami i wypchnęła swojego chłopaka ze światła wywołując przy tym śmiech widowni. Napewno Ross'a...
-Witamy Los Angeles! Zawsze marzyłam, żeby tu przyjechać, jednak ta maruda - wskazała na swojego chłopaka - zawsze miała jakieś obiekcje. Bez zbędnego gadania. Cyrk "Sonata" zaprasza! - krzyknęła i zrobiła salta do tyłu tym samym schądząc z areny. Ogólnie było dużo śmiechu i klaszczenia. Popcornu i waty cukrowej. W końcu przyszedł czas na występ Laury. Rozstawiono na arenie dwa wysokie słupy połączone liną. Laura zaczęła po niej chodzić. Myślano, że dziewczyna nic więcej nie zrobi. Ta jednak stanęła na jednym słupie i zrobiła gwiazdy po linie. Wtedy na arenę weszło 8 samców lwa i położył się wszystkie pod liną. I wtedy dziewczyna spadła robiąc w powietrzu tzw. "śrubę". Wszyscy byli zachwyceni. Grupa klaunów zabrała słupy z liną. Została Laura i lwy.
-Mogę poprosić jednego ochotnika? - spytała Laura widownię. No, a na widowni siedział Ross.
-JA! - krzyknął Ross nie patrząc, że lwy się na niego spojrzały jak na obiad. Laura podeszła do blondyna i podało mu rękę, żeby go wciągnąć na arenę. Teraz stali między ogromnymi kotami.
-To teraz tak. Ja pójdę po Caliente, a ty je popilnuj. Dobrze? - spytała kładąc mu rękę na ramieniu. Blondyn spojrzał na rękę Laury a potem na nią.
-Dla ciebie wszystko - powiedział zupełnie nie myśląc. Poprostu zatracił się w jej oczach.
-Dziękuję. - powiedziała i saltami do tyłu wyszła z areny.
-No czyli...co tam u was chłopaki? - spytał Ross lwy. Te tylko się nagiego patrzyły i usiadły bliżej. Ross się trochę odsunął, jednak lwy dalej swoje. I tak w kółko. Nagle ziemia zaczęła się trząść. Wszystkie grzywy spojrzały na bramkę, z której wjechała Laura na ogromnym czarnym byku. Dziewczyna zaskoczyła z byka i stanęła obok Ross'a. Krzyknęła do zwierząt. "berek". Wtedy byk zaczął gonić lwy, które przeskakiwaly przez niego i dalej biegły.

Ludzie się rozchodzili. Laura zmęczona po występie siedziała właśnie w swojej garderobie, do której wszedł jej chłopak.
-Coś ci dzisiaj słabo poszło... Kochanie... - powiedział ze złośliwym uśmiechem.
-Pff... Napewno lepiej, niż tobie. - zaśmiała się brunetka. Jednak jej chłopakowi - Dylan'owi nie było do śmiechu. Złapał ją za nadgarstek, bardzo boleśnie, i przyciągnął do siebie.
-Posłuchaj mnie mała. Lepiej ze mną nie zadzieraj. Tylko dzięki mnie nie wpakowałaś się w jakieś gówno. Wiec lepiej dla ciebie, żebyś uważała co mówisz... - mówił głosem ostrym i szorstkim jak język kotka, albo papier ścierny. Zupełnie nie przypominał głosu, którym mówił do widowni. Puścił dziewczynę i odszedł. Laura oparła się dłońmi o toaletke i ciężko oddychała. Nagle poczuła rękę na ramieniu. Wystraszona podskoczyła w miejscu.
-Hej! Wszystko wporządku? -  jak się okazało był to Ross.
-Tak, tak.  Wszystko jest super.
-Ten twój chłopak... Jakiś taki gburowaty. - zaśmiał się, jednak Laurze oczy się zaszkliły, co Ross odrazu zauważył.
-Hej powiedziałem coś nie tak? - spytał przejęty chłopak.
- Nie, nie wszystko jest okey. Serio. - powiedziała dziewczyna ocierając łzy.
-Wiesz co? Zapraszam się na spacer. Co ty na to? Pójdziesz na spacer z kolesiem, który jest w tobie szaleńczo zadużony?

________________________________

Pierwsza cz. One Shota... Taka rekompensata za rozdział. Wybaczcie mi? Nie możecie się na mnie gniewać. Spójrzcie mi w oczy i odpowiedzcie czy jesteście na mnie źli?

Rozdział 8

Słoneczne promienie natarczywie wdzierały się do pokoju hotelowego, w którym spała sobie nasza Raura. Pierwsza obudziła się Laura. Była cała obolała. Z trudem się ubrała. Spojrzała w stronę śpiącej królewny Ross. Uśmiechnęła się na ten widok. Blondyn miał przekręconą głowę lekko w bok. Ręce w dwie różne strony. Temu wszystkiemu dodawała uroku otwarta buzia chłopaka. Dziewczyna cicho zaśmiała się pod nosem. Wpadła na głupi pomysł. Zasłoniła okna i wzięła latarkę z torebki. Nie pytajcie dlaczego nosiła latarkę w torebce... Wracając. Stanęła nad łóżkiem. Zaświeciła światłem prosto na twarz swojego ukochanego. Blondyn odrazu otworzył oczy, jednak nic nie zobaczył. Tylko rażące światło.
-Ross Lynch. Zostałeś uprowadzony przez pozaziemskie istoty z planety.... Em... Goffra. Teraz przeprowadzimy na tobie serię bolesnych eksperymentów. - powiedziała Laura zmieniając głos.
-Co?! Planeta Goffra?! A RIKER OBIECYWAŁ, ŻE TO NIE PRAWDA!! - w tym momencie kosmita wybuchł śmiechem.
-Ross to ja.   Haha.  Nie wierzę.-śmiała w się Laura.
-Ej. To nie jest śmieszne! Zobaczymy co powiesz jak kosmici nas najadą... - chłopak wstał stając twarzą w twarz z Lau. Na te słowa brunetka śmiała się jeszcze bardziej. - O mój Boże! Pająk!! - krzyknął Ross, na co dziewczyna wskoczyła mu na ręce. Teraz blondyn się z niej śmiał.
-Ej! To nie jest śmieszne! Zobaczymy co powiesz jak pająk odgryzie ci przyjaciela. - powiedziała Lau naśladując Ross'a.
-O nie! To co my będziemy wtedy w nocy robić kotku? - spojrzał na nią uwodzicielskim spojrzeniem.
-Spać? - zapytała z zadziornym uśmiechem.
-Mhm... Przykro mi niunia... Ale na to się nie zapowiada... - powiedział tym razem  uwodzicielskim głosem. Zbliżył swoją twarz do niej i namiętnie pocałował.
-Em.. Może najpierw się ubierz? - spytała Laura przerywając pocałunek.
-Nie? Tak mi lepiej. - powiedział z głupim uśmiechem.
-Okey... Sama pójdę na śniadanie. Może jakiś przystojniak się do mnie przyłączy?-zapytała ze śmiechem.
-Tak jak mówiłem. Idę się ubrać i idziemy coś zjeść, hm?-zapytał na jednym tchu.
-Jak sobie życzysz skarbie. - powiedziała dziewczyna z ironią i cmoknęła Ross'a w policzek.

W nocy Julie nie mogła spać. Zastanawiała się czy Riker jej się oświadczył, czy nie... Z jednej strony mógł to tylko ,tak powiedzieć. Jak na razie są parą. I to paręnaście godzin. Dla niej to trochę za szybko na ślub,a jednak bardzo by tego chciała. Blondynka postanowiła, że nie będzie cały czas leżeć i myśleć. Wstała, wykonała poranne czynności i ubrała się. Zeszła na dół do kuchni, by zjeść gofry. Nalała ciasto do gofrownicy. W tym czasie zadzwonił dzwonek. Otworzyła drzwi i ujrzała ogromy bukiet czerwonych róż. 
-Wow. Jakie cudne. Riker? - spytała, gdyż nie widziała osoby znajdującej się za murem z kwiatów.
-Tak śliczna! Wpuścisz mnie? - spytał.
-A tak! Soreczka skarbie- powiedziała i wpuściła chłopaka do domu.
-Proszę kotku. Kwiatki dla mojego kwiatuszka. - powiedział po czym pocałował ją  w nosek.
-Aww. Dziękuję. Są przepiękne. A z jakiej to okazji? - spytała wstawiając kwiaty do wazy z wodą.
-Chciałem Ci sprawić przyjemność. - powiedział z uśmiechem.
-Aww. Ty byś mi sprawił przyjemność samym sobą  - powiedziała i namiętnie go pocałowała. Ich romantyczną chwilę przerwał alarm.
-O Boże! Moje gofry!

_______________________________

Dzisiaj dość krótko. Ale wynagrodze wam to jutrzejszym rozdziałem. I nie mowie, ze będzie długi. Po prostu będzie już jutro... Xd
Komentujcie i polecajcie mego i swego bloga. Pozdro z Francji :*

Do napisania :*

wtorek, 20 stycznia 2015

Jools ma Twitter'a

No prosz.... Stało się... No ale okey... Tu macie linka >kupka<
Obecnie jestem chora, więc... Może. Może. Może. Może. Jutro[zaraz będzie dzisiaj] będzie rozdział. Jak się będę dobrze czuła to na obydwóch blogach.

Do napisania :*

O a tu mata zdjęcie mojego misia :*

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 7

Tak wiem jestem głupia. Tego bloga też będę pisała bezosobowo. Tak jest łatwiej xd

Gdy Lau podeszła do Ross'a o mało co nie zemdlał. W tej sukience wyglądała tak  pociągająco. Każdy osobnik płci męskiej oglądał się za Laurą. No może oprócz Riker'a, który był zajęty Julie.
-Hej. - przywitał się Ross, po czym czule ją pocałował.
-To... Czyli tak wygląda ta cała gala?-spytała rozglądając się po sali.
-Ta... Wiem trochę sztywno... No ale...
-Nie nie. Jest super. Naprawdę. Jak byłam mała to marzyłam o balu i księciu i wgl....
-Oh.. To w takim razie mogę prosić? - zapytał kłaniając się nisko.
-Oh, ależ oczywiście. - powiedziała z uśmiechem.
Tym sposobem przetańczyli całą noc. Oczywiście nie obyło się bez alkoholu...

Było coś koło 3 nad ranem. Kiedy to para naszych bohaterów szła chwiejnym krokiem do swojego pokoju hotelowego. Ross był dość nabity. Nie to co Laura, która podtrzymywała wielkiego, pijanego blond słonia. Kiedy udało się brunetce doczłapać do pokoju, popchnęła chłopaka na łóżko. Ross obrócił się na plecy i usiadł. Zmierzył ją od stóp do głów i przygryzł warge. Zaczął się niespokojnie ruszać na łóżku.
-Co ty robisz?! - spytała dziewczyna.
-Zabawmy się. - powiedział podnieconym głosem.
-Oszalałeś?!
-Tak. Z miłości do ciebie. No... I z podniecenia trochę też.- powiedział Ross i wstał. Stali teraz twarzą w twarz.- zrób to ze mną. Kotku... Kochanie... Słońce.... Ksiezniczko... - mówił i jednocześnie całował jej szyję. Dłońmi zaś szukał zapięcia od sukienki. Laura chwyciła twarz blondyna w swoje zgrabne ręce i oderwała ją od swojej szyji, po czym wpiła się w jego spragnione usta. Z każdą minutą całowali się coraz namiętniej. Ross poczuł, że się powoli cofa, jednak nie przestał całować Laury. Upadli na łóżko. Blondyn na plecach, zaś brunetka na jego torsie. Po wielu próbach udało mu się rozpiąć suwak. Zerwał z niej sukienkę. Teraz leżała na nim rozpalona dziewczyna w samej bieliźnie. Buty zaś zgubiła po drodze. Teraz Lau odpinała guziki od koszuli Ross'a. Po chwili leżeli w samej bieliźnie oboje. Chłopak miał jeszcze czerwony krawat na szyji. Ale to mu dodawało +10 do seksowności. Blondyn obrócił ich u teraz to on górował nad nią. W magiczny sposób pogubili resztę odzienia. W tej chwili Laura zauważyła prezerwatywe na koledze Ross'a.
-Em.. Ross... Kiedy ty zdążyłeś...-nie dokończyła, bo chłopak ją namiętnie pocałował.
-Ja... mmm... Założyłem ją... Mmm.. Już rano.. - powiedział między pocałunkami. Oderwał się od jej ust i spojrzał na intymne miejsce Laury, poczym spojrzał jej w oczy z wielkim znakiem zapytania. Dziewczyna kiwnęła głową, a po chwili Ross mógł usłyszeć głośne jęczenie. Sam też ciężko oddychał. Jego krople potu spływały mu po czole i skapywały na Laure. Uprawiali seks dość długo. Zmęczeni opadli na łóżko. Znaczy tylko Ross. Dziewczyna też chciała, ale blondyn jej przeszkodził i położył ją sobie na torsie. Brunetka wsłuchiwała się w szybkie bicie serca chłopaka i palcem kreśliła jakieś wzory na jego piersi, zaś on jedną ręką głaskał ją po ramieniu, a jego druga ręką wędrowała od szyji, przez plecy, do pośladka i spowrotem. W takiej pozycji zasnęli.

Riker i Julie spacerowali sobie po parku. Nie obchodziło ich, że jest późno. Byli razem, sami i to się liczyło. Szli trzymając się za ręce. Rozmawiali, żartowali....
-A jakie imiona byś dała dzieciom? - spytał Riker.
-Hm... Chyba dziewczynce Ari, albo Jessica. A nie za wcześnie na dzieci?-zaśmiała się blondynka.
-Za wcześnie? Nie, no co ty! Ja chcę w przyszłości otworzyć dom dziecka. Głównie dla moich dzieci... Nie wiem około 40...
-Ale... 40, że tyle chcesz mieć lat tak? - spytała nie ogarniając. Usiedli na ławce.
-Co? Nie.... 40 dzieci chce mieć.- na jego słowa Julie o mało co nie udławiła się powietrzem. Doszło to do tego stopnia, że Riker musiał klepać ją po plecach.
-Biedna twoja przyszła żona... - powiedziała, gdy już wyrównała oddech.
-No.... Faktycznie... Współczuję ci. - powiedział po czym namiętnie ją pocałował.

_______________________________

HERA, KOKA, HASH...Ou....sory juz jesteście.... Emm...nie ważne

Mamy +18 raury. Mamy też słodką Rilie. Jeszcze dziś dodam cz. II "To tylko seks"  a i zaglądamy na Twitter'a

Do napisania :*