sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 17 "Ukrywasz jakiegoś kochanka?"

*Parę tygodni później*

Ross szykował się właśnie na wyścig w 250. Był właśnie w trakcie prostowania kierownicy, kiedy do garażu weszła Laura.
-Hej mistrzu, denerwujesz się? - spytała podchodząc do niego. Ross odłożył klucz francuski i wytarł brudną twarz od oleju w ręcznik.
-Trochę. To będzie pierwszy wyścig od paru lat. - westchnął.
-Napewno pójdzie ci świetnie. Napewno lepiej niż mi - zaśmiała się.
-Ty byś bez problemu wygrała, gdyby nie Maia.
-Dobra, nie ważne. Już jest wszystko okey tak?
-Owszem - powiedział i pocałował ją czule w usta.
-ZAWODNIKÓW PROSIMY O USTAWIENIE SIĘ NA LINI STARTU! - rozbrzmiał głos z głośników.
-To ja już lecę. - powiedział między pocałunkami, ale nie przestał całować Laury.
-To leć. - powiedziała, ale również nie przestała całować Ross'a.
-Nie, serio idę. - powiedział, ale wciąż nie oderwał się od dziewczyny.
-No okey. - rzekła i przerwała pocałunek.

Jak się okazało Ross wygrał wyścig, co jest nie bywałe, bo w końcu to był jego pierwszy od czasów wypadku. Z tej okazji Lynch'owie, wraz z siostrami Marano oraz Julie idą świętować wygraną na plaży.
-Ahh, plaża... To gdzie się rozkładamy? - spytała Laura.
-Na palmie! - krzyknął wesoło Rocky.
-To może pod palmą? - zasugerowała Julie. Tak jak powiedziała blondynka tak zrobili. Rocky udał, że się obraża i sam wszedł na palmę.
Dziewczyny rozebrały się i zostały w samym bikini. Laura leżała spokojnie i się opalała, kiedy poczuła zimne kropelki spadające na jej ciało.
-Pada? - spytała nie otwierając oczu. Po chwili ktoś przyjechał mokrym palcem po jej brzuchu. Od materiału stanika, po same majtki. Przeszły ją dreszcze. Otworzyła oczy.
-Rooohooss. - zaśmiała się. Blondyn posłał jej szeroki uśmiech i wziął ją na ręce, kierując się w stronę morza.
-Nie no kochanie błagam, ja nie chce.
-Cii... Spokojnie śliczności.
-Nie, serio. Ross przestań. - rozkazała brunetka, ale blondyn jakby był głuchy na jej wołania. Był już w wodzie po pas.
-Rossy.... No weź mnie nie wrzucaj. - poprosiła, a chłopak szelmowsko się uśmiechnął, po czym wpił się w jej usta. Całowali się namiętnie, a z każdą chwilą Ross pogłębiał pocałunki. Nagle dziewczyna pisnęła chłopakowi w usta, bowiem blondyn kucnął z Laurą na rękach tym samym zanurzając ich w wodzie.
-A prosiłam. - westchnęła brunetka nadal będąc na rękach ukochanego.
-Prosiłaś, żebym cie nie wrzucał. Nie wrzuciłem. - oboje się zaśmiali. Byli poprostu szczęśliwi.

Siedzieli w pokoju Laury i przegladali jej rodzinny album.
-O mój!HAHAHA. To byłaś ty?! O ja wale. - śmiał się Ross w niebo głosy, a razem z nim Laura.
-Tak. Miałam wtedy z... 8 lat?
-Ale byłaś słodka.
-Co? A teraz nie jestem?
-Teraz jesteś naj i prze seksowna.
-Tak? - mruknęła i już chciała go pocałować kiedy do jej pokoju weszła Pani Marano.
-Kochanie ja... Ou! Przeszkodziłam? - zapytała przejęta.
-Nie, jest spoko. - uśmiechnęła się Laura. - To dobrze - odetchnęła z ulgą. - Przyszedł list do ciebie. Z tego co wiem to jest z.... Cambridge.
-Z Cambridge?! - krzyknęła i szybko otworzyła list.
-Pani Marano bla bla bla... Dziękujemy, że wybrała pani naszą bla bla bla. Gratulujemy, dostała się Pani!! Aaa! Dostałam się! Przyjęli mnie! - krzyknęła szczęśliwa.
-Ale czekaj. Ja chyba w temacie nie jestem. - dał o sobie znać Ross.
-A... Bo widzisz. Za nim was jeszcze poznałam złożyłam podanie do Cambridge. Tam jest drugi po Oxfordzie najlepszy uniwersytet. Dostałam się.
-No...ale dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?
-To może ją was zostawię. Gratuluję. Jestem z ciebie taka dumna. - szepnęła Ellen i cichaczem wyszła z pokoju.
-Bo... Tak szczerze... Nie myślałam, że się dostane.
-Dobrze. Rozumiem Cię i gratulacje.
-Nie jesteś zły? - zapytała nie pewnie.
-Nie... Jestem z ciebie dumny. Trochę smutny, ale dumny.
-Kocham cie. - przytuliła się do jego torsu.
-I ja ciebie, mała.

Ross szedł szybkim krokiem przez ulicę Los Angeles. Szedł tak szybko, że biedny Calum nie mógł go dogonić. Nagle Ross zauważył jak jakaś dziewczyna wychodzi z apteki, a do torebki chowa test ciążowy. W jego głowie zaświeciła się żarówka. Momentalnie zatrzymał się przez co Calum wpadł na niego.
-Co ty odwalasz?- spytał się rudy masując obolałą pupę.
-Nie pozwolę jej odejść. - powiedział i pobiegł w stronę nieznajomej.
-Przepraszam. Jest pani w ciąży? - spytał prosto z mostu jakieś blondynki.
-Em... No chyba...
-Oddała by mi pani później ten test?
-A co? Chcesz kogoś wrobić w dzieciaka? Zazwyczaj laski tak robią.
-To jak będzie? - spytał już nie cierpliwy. - Zgoda. Ale tylko dlatego, że nie złe ciacho z ciebie.

Dziewczyna oddała mu test, który wyszedł pozytywny.
-Dobra. Masz test jakieś laski w ciąży. No i?
-Zobaczysz. - powiedział i zadzwonił dzwonkiem. Otworzyła mu Laura.
-Cześć kochanie. Nie spodziewałam się ciebie. Hej Cal. - uśmiechnęła się do chłopaków, którzy odwzajemnili gest. Calum wszedł i przybił Laurze żółwika, zaś Ross cmoknął ją w policzek.
-A co? Ukrywasz jakiegoś kochanka? - spytał podejrzliwie, chodź w oczach miał rozbawienie.
-Oczywiście. Zdradzam cie z Calum'em. - zaśmiała się.
-Ej! Lau. To miał być nasz sekret. - powiedział poważnie rudzielec.
-Ty ruda ośmiornico!
-Dobra dobra. Chcecie herbaty lub cuś. - przerwała Laura, gdyż wiedziała, że ze strony Ross'a mogło dojść do rękoczynu.
-Herbaty... Ale ja zrobię. - powiedział szybko Cal.
-Nie no co ty. - szła już do kuchni, ale została porwana w ramiona przez swojego chłopaka.
-Skarbie! Tak dawno cie nie widziałem.
-Parę sekund temu?
-Dla mnie to jak cała wieczność.
-Puść, musze zrobić herbaty.
-Ja zrobię. - odezwał się Calum.
-Naprawdę nie...
-Jak chce to niech robi. Przyda się chłopak. - przerwał jej Ross. Zrezygnowana udała się do pokoju.
Po chwili wrócił rudy z 3 kubkami.
-To dla mnie. Dla Ross'a. I dla ciebie.
-A dlaczego moja jest jakaś taka... zielona? - spytała, po czym powąchała kubek.
-Bo... miętowa! No proszę Lau wypij. Naprawdę się starałem zrobić ci idealną herbatę. Chciałem się wykazać, a ten blond-bakłażan mnie nigdy nie docenia. - zaczął płakać, że aż Laura wypiła całą herbatę duszkiem.
Po chwili brunetka strasznie zbladła i pędem pobiegła do łazienki zwymiotować. W tym samym czasie rudy przestał płakać. Podszedł do blondyna i przybił mu żółwika.
-Wszystko idzie zgodnie z planem. - uśmiechnął się Ross.
-A gdzie jest...?
-Na umywalce.
-Ale kiedy ty...?
-Lynch potrafi.
-A... Już nie mam pytań. - zrezygnował rudzielec. W tej chwili z łazienki wyszła przerażona Laura.
-Ross... - zaczęła. Chłopak szybko do niej podbiegł.
-Co się stało kochanie? - zapytał przyjęty. Dziewczyna podała mu test.
-Nie mogę jechać...

_________________________________

Ej ludzie! Jakie jaja. Ciekawe co bd dalej xd ja nw. Serio! Cały ten blog jak i drugi to jeden wielki spontan. Xd a to z Cambridge mi się przyśniło.

Spadam na majówkę! I wam też życzę udanej ;P

PANDA PATRZY! ;*

3 komentarze:

  1. Wow!!! Cudo!! Jezu.... Lynch i ciaza... A co jak potem Lau nie bd w ciazy? Chyba ze ty znow cos wymyslisz i Lau zajdzie w ciaze... Boje sie czasami czytac co bd dalej, bo znajac Jools, czyt. Cb mozna sie wszystkiego spodziewac xD
    Jeszcze raz. Cudo<3
    Czekam na nexta
    Do napisania
    Kinga <3

    OdpowiedzUsuń