Minął tydzień od ostatnich zdarzeń. Laura praktycznie nie wychodziła z domu. Jedynie z pokoju do łazienki i do kuchni po jogurt. Cały jej dzień polegał na płakaniu, wysyłanie mamy do sklepu po chusteczki, jedzenie jogurtu i... w zasadzie to tyle.
Ross natomiast nie mógł zrozumieć co on zrobił. Wmawiał jej, że jest z nim w ciąży po to, żeby została przy nim. Żeby nie wyjeżdżała. Dlaczego to zrobił? Sam nie wiedział.
Postanowił, że przejdzie się do niej. Wpuściła go jej mama.
-Tak mu przykro Ross... - powiedziała, gdy on już pokonywał pierwsze stopnie.
-Czemu...? - spytał zdziwiony.
-No wiesz... Utrata dziecka boli...
-A... Tak... Dzię... dziękuję. - powiedział smutnie i pobiegł szybko do Laury. Oglądała właśnie jakiś program o młodych matkach i... płakała.
-Misia... Nie płacz... - zwalił zużyte chusteczki i usiadł obok, tuląc ją do siebie.
-Jak mam nie płakać? Ross... Straciłam dziecko... - kolejne łzy spadł na jego rękę. Spojrzał w tamtą stronę i westchnął.
-Nie straciłaś...
-Cco..?
-Nie straciłaś tego dziecka.
-Ale... Lekarz powiedział... - zaczęła.
-Tego dziecka niego nie było. Kłamałem. Kłamałem i podrzuciłem ci test jakieś dziewczyny w ciąży...
-Co takiego?! Ross! Co ty sobie myślałeś?!
-Ja... Nie wiem... Chciałem cie mieć blisko i...
-I postanowiłes tak skłamać... -stwierdziła oschłym tonem.
-Wiem... Jestem idiotą.. Głupim dupkiem i...
-I wyjdź... - dokończyła za niego.
-Ale...
-Wynocha!
-Ale Laura...
-Nie! Nie chcę Cię znać! Z nami koniec! Nienawidzę cie! Wyjdź! - wypchała go za drzwi.
Jechał do domu. Próbował. W jego głowie wciąż słyszał Laure. Nienawidzę cie! Wyjdź!
Bolało. Bolało jak diabli.
Ale już jest po wszystkim. Nie są już parą, więc co ma jeszcze zrobić.
-Ty się jeszcze pytasz?! - krzyczy Delly po rozmowie z bratem. - Ale z ciebie pacan. Jesteś królem pacanów w pacanowie, ale poddani mówią do ciebie... ave pacan!
Musisz ją odzyskać.
-Ale... Ona nie chce ze mną rozmawiać nawet...
-Dlatego musisz zrobić coś super. Pokaż, że Ci zależy. Zwykłe "przepraszam" nie sprawi, że będzie dobrze...
-Ale co?
-Inaczej... Kochasz ją?
-Najbardziej na świecie.
-Zależy ci na niej?
-Jak na nikim innym.
-Skoro tak to wiesz co już masz zrobić. Ross chwile myślał i szybko skierował się do wyjścia.
-Ross..!
-Tak?
-Ave pacan! - zaśmiała sie, a ona zasalutował i wybiegł.
Pozostało mu załatwić parę rzeczy. Line, gumę do żucia, trochę spinaczy, palnik i duży balon...
Tylko gdzie kupić palnik?
____________________________
Kolejny i przed ostani rozdział. Yey! Jestem chora. Dostałam mandat i z piłki w tył głowy. Super nie?
Dzwonić po karetkę... Albo wiecie co sprawi, że poczuje się lepiej? Komentarze...
:D
Do napisania :*
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńMasz pogodzić Raurę! Zrozumiałaś? Mam nadzieję, że tak. Jak Ross zamierza przeprosić Laurę? Ciekawi mnie to bardzo.
Czekam na next. :*
Nominowałam cię do LBA!!! http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/2015/10/lba-2.html?m=0
UsuńSuper rozdział !!
OdpowiedzUsuńRaura ja chce ich pogodzonych !! :) ;)
Czekam na next z niecierpliwością !!
No beznadziejny rozdział,serio. Rozjebałaś Raurę :'""""(
OdpowiedzUsuńJak zwykle bezduszna...
Cierp.
Czekam na nextaa
Ave pacan <3 normalnie nie mogę .Raura ma być pogodzona :) Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńSwietny <3 Mam nadzieję , że Raura się pogodzi :) Czekam na next ! :) I zapraszam na swojego bloga :) http://laurailukelove.blogspot.com/2015/12/prolog.html
OdpowiedzUsuń