Gdy Julie uporała się z nieszczęsnymi goframi, razem ze swoim chłopakiem postanowili zamówić pizze. Obecnie siedzieli na kanapie i oglądali "Trudne Sprawy",gdy nagle po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Dzień dobry. Pizza dla pani... Roberts. To tutaj? - zapytał chłopak na około w jej wieku.
-Tak to tutaj. Dziękuję. Ile płacę? - spytała wyciągając portfel.
-Dla pani nic. - puścił blondynce oczko. - A mogę wiedzieć jak masz na imię? - w tej chwili drzwi otworzyły się szerzej.
-Riker. - powiedział ostro blondyn i zabrał pizze, po czym zatrzasnął mu drzwi przed nosem. - Głupi frajer. Trzeba było się uczyć, a nie teraz po domach łazić i podrywać czyjąś dziewczynę!- ostatnie zdanie krzyknął do drzwi.
-Moje kochanie jest zazdrosne ? - spytała Julie ze śmiechem.
-O taką cudowną dziewczynę? Też byś była - powiedział tuląc ją do siebie.
-Tak kotku. Byłabym zazdrosna o cudowną dziewczynę... - powiedziała blondynka z ironią.
-To co? Jemy? - spytał Rik i otworzył pudełko. - O NIE! Tak nie będzie. - krzyknął i wybiegł na ganek. - Wracaj tu pizzerinko! Poprzestawiam ci ząbki. - wykrzyczał i pobiegł za samochodem. Julie zdezorientowana otworzyła pudełko. Na wewnętrznej stronie był napisany numer i napis "zadzwoń o każdej porze dnia i nocy :*".
-Boże... Widzisz i nie grzmisz. - powiedziała patrząc w górę. Chwyciła kluczyki od samochodu i pojechała w stronę pizzeri.
W tym czasie Laura przygotowywała się do wyścigu. Wyczyściła motor i swój strój.
Wkońcu nadeszła pora wyścigu. Brunetka w środku cała się trzęsła. To był jej pierwszy wyścig dla team Lynch i trochę głupio by było przegrać.
-Hej, niunia. Nie denerwuj się. Jesteś najlepsza. - powiedział i pocałował ją niezwykle czule. Tak naprawdę sam się bał. Bał się o nią. Wszystkie zawodniczki ustawiły się na starcie. Po chwili ruszyły. Lau była pierwsza. Jednak jakaś osoba stanęła na środku toru. Laura chciała się zatrzymać, jednak hamulce nie reagowały. Doszło to wypadku Laury. Ross widząc to przeskoczył przez barierki i ignorując ochronę podbiegł do Lau.
-Laura! Laura! Kotuś... Skarbie... Otwórz oczy błagam cie. Nie.. Nie zostawiaj mnie. Proszę kocham cie słyszysz? Kocham cie!- w tym momencie przyjechała karetka i zabrała parę do szpitala. Blondyn całą drogę trzymał jej rękę.
Rilie jechała samochodem z pizzeri.
-Jak mogłeś?! - krzyczała Julie na Riker'a.
-No przepraszam skarbie... Kotku... Misiu... - mówił blondyn, a jego mina... Jak pies co się zsiusiał na dywan.
-Nie misiuj mi tu... Żeby bić biednego dostawce pizzy pudełkiem od pizzy? A tak po za tym... - dzwonek w telefonie przeszkodził Julie w prawieniu kazań Riker'owi.
-Tak słucham. Przy telefonie. Co?! O Boże! Już jedziemy. - powiedziała i się rozłączyła.
-Co się stało?
-Laura... Ona... Miała... Wypadek... - powiedziała i wybuchła płaczem. Potem straciła panowanie nad kierownicą. Potem można było usłyszeć już tylko huk.
_____________________________
Za to, że mnie nie było u ciebie.... Cie zabije hahah a ciebie Riker za wedding band.... Bleh....
Do napisania :*
CZY TY MNIE UMRŁAŚ!? Noooo!!! :c łeee... RIKER USTA USTA! USTA USTA!!!! Świetny rozdział, czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuń