piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 6

Zaś on zwyczajnie przyciągnął mnie do siebie bliżej. Sama nie wiem czemu go pocałowałam. Wcześniej mi się tylko podobał a teraz? Może się w nim zakochałam? Całowaliśmy się już jakieś 3 minuty, a Riker wciąż pogłębiał pocałunki. Chyba jednak coś do niego czuje.

*Oczami Ross'a *
Dziś umówiłem się z Lau na wspólną jazdę. Może pomoże mi wrócić na motor. Ubrałem się i mogłem już wychodzić.

Pojechałem po Lau samochodem. Mówiła, że ma jeszcze jeden motor w garażu, więc nie ma żadnego problemu. Zapukałem do drzwi, a chwilę potem otworzyła mi sexy Laura.  Myślałem, że tam padne. Jak się do mnie uśmiechnęła, tak fajnie zakręciło mi się w głowie.
-Cześć ślicznotko! - powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głowy. Normalnie przy niej nie mogę się pohamować.
-Heh. Cześć Ross. Gotowy, żeby wrócić na tor?
-Jasne- uśmiechnąłem się do niej. Poszliśmy do garażu, a tam takie bydle.
-Ale miałem wrócić na motor do motocross'u , a to jest...
-Tak wiem... ale pomyślałam, że jeśli poskromisz tego potwora to z każdym motorem dasz sobie radę. Nie peniaj. On jest nie groźny. - poklepała mnie po torsie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Ej! Ja nie peniam!

Jeździmy już jakiś czas. Chyba dobrze mi idzie, bo Lau cały czas się do mnie uśmiecha. Zsiadłem z tego monstrum i podszedłem do mojej przyszłej żony... Ja to serio powiedziałem? Fajnie by było!
- I co jak mi idzie?
-Jesteś niesamowity! Szybko się uczysz - uśmiechnęła się promieniście.
-Dziękuję. W zamian zapraszam panią na uroczystą gale. - ukłoniłem się nisko.
-Gala? Jaka gala?
-Bo widzisz... Lynch'owie co jakiś tam czas organizują takie galę. Wiesz... sukienki wieczorowe, garnitury, krawaty, poncz. To co ty na to pójdziesz tam jako moja partnerka? - powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń. Chwilę na nią patrzyła, poczym się uśmiechnęła i podała mi rękę.
-To dla mnie zaszczyt, Panie Lynch. - zaśmiałem się krótko i obkręciłem ją wokół własnej osi.
-Jeszcze większy zaszczyt dla mnie. - długo nas tak obracałem, bo po jakimś czasie upadliśmy na trawę. Ja leżałem na plecach, a Lau na mnie. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Laura... ja... tak bardzo chce Cię pocałować... Zrozum to! Cholernie mi na tobie zależy. I zrobie wszstko, żebyś dała nam szansę. Proszę. - spojrzałem na nią z nadzieją wypisaną na twarzy.

*Oczami Laury *
-Tak bardzo chce nam dać szansę. Ale się boje, że nam nie wyjdzie. Ja... Kocham cie Ross...
-Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem.
-No tak.  Ale... - znowu nie dał mi dokończyć.
-Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Ja ciebie też kocham. I to bardzo. Kocham cie tak mocno, że... - tym razem ja nie dałam mu dokończyć.
-Ross! Posłuchaj mnie przez chwile... - przerwał mi. ZNOWU!
-NIE! To ty posłuchaj. Egh.. Spróbujmy.
-No a jak nam nie wyjdzie?
-Nie dopuszcze do tego. A nawet jeśli... Nie będę ci traktował inaczej. - uśmiechnął się pokrzepiajaco. Gdy zobaczył, że nic nie powiem, uklęknął na jedno kolano. - Lauro Marie Marano, uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, i w kosmosie prawdopodobnie też, i zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał. Jego oczy zdradzały, że się denerwował.
-Hmmm? - udawałam, że się zastanawiam. No co? Za dużo powagi w tej całej sytuacji.
-A kupisz mi qada?
-Co tylko zechcesz... - uśmiechnął się.
-A pojedziemy do Paryża?
-Z Tobą mogę nawet i na koniec świata i jeszcze dalej. - jego uśmiech był coraz szerszy.
-Egh.. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić. Chłopak wstał i znowu zaczął nas obkręcać. W końcu mnie postawił i pocałował namiętnie. Z każdą  minutą pogłębiał pocałunek. A ja czułam przynim to czego mi brakowało przy innych. Poczucia bezpieczeństwa. Gdy się od siebie oderwaliśmy, blondyn objął mnie czule.
-Tylko czekałem na ten dzień, kiedy będę mógł mówić do ciebie kochanie - wyszeptał mi zmysłowo do ucha. Aż mnie dreszcze przeszły.

Dziś wieczorem jest ta cała gala.  Umówiłam się Ross'em, że sama podjadę na galę z Julie. Tak. Julie będzie z Riker'em. Słodko.
Ok. godziny  18 przyszła Roberts. Zaczęłyśmy się już przygotowywać.

*Oczami Riker'a *
Ja i mój brat Ross czekaliśmy na nasze panny przed dużymi schodami. Tak. Zgadza się zaprosiłem Julie. Jeszcze trochę postaliśmy. W końcu podeszliśmy do michy z ponczem. Stukneliśmy się z bratem kieliszkami i zaczęliśmy pić, gdy po schodach schodziły nasze dziewczyny. Wyplułem całą zawartość ust na Ross'a.
-Stary! Powaliło cie?! - powiedział Ross i znowu brał łyka ponczu. Ja w tym czasie skierowałem jego głowę w stronę Lau. Jak zobaczył brunetke wypluł poncz na mnie.
-Stary! Powaliło cie?! - zacytowałem brata.
Julie nie jest moją dziewczyną, ale zamierzam się jej o to spytać jeszcze tej nocy. Dziewczyny wyglądały powalająco. Laura podeszła do Ross'a, a piękna Julie Lynch... Znaczy Roberts podeszła do mnie. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Aż nam zabrakło tematów. Nagle sali rozniosła się muzyką do wolonego tańca.
-Mogę prosić? - spytałem z uśmiechem i wyciągnąłem do niej  rękę.
-Możesz. - tym sposobem przetańczyliśmy, aż do północy.

Wszedłem na scenę. Żeby zwrócić na siebie uwagę wszystkich, postukałem w mikrofon. Udało się. Czyli nie ma już odwrotu.
-Witam wszystkich bardzo serdecznie na corocznej gali rodziny Lynch. Jest ze mną bardzo wyjątkowa osoba. I... I dla niej chciałbym coś zaśpiewać.-dałem znak Rocky'emu, który wszedł z gitarą na scenę i zaczął grać. Po chwili zacząłem śpiewać.

I don't wanna be famous,
I don't wanna be if I can't be with you.
Everything I eat is tasteless,
Everything I see don't compare to you.
Paris, Monaco, and Vegas,
I'd rather stay with you.
If I had to choose!
Baby you're the greatest,
That I could ever think to lose.

And I just wanna be with you.
Yeah, I can never get enough!

Baby I'd give it all up up,
I'd give it all up, if I can't be with you
All of this stuff, sucks,
yeah all of it sucks, if I can't be with you.
And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.
The sun don't shine the sky ain't blue,
If I can't be with you.

I can sail around the whole world,
Still won't find a place,
As beautiful as you girl,
And really who's got time to waste?
I can't even see a future,
Without you in it, the colors start to fade,
Ain't no way I'm gonna lose ya,
Nobody in the world could ever take your place.
No, the kind you can't replace.

Yeah, I can never get enough!

Baby I'd give it all up up,
I'd give it all up, if I can't be with you
All of this stuff, sucks,
yeah all of it sucks, if I can't be with you.
And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.
The sun don't shine the sky ain't blue,
If I can't be with you.
If I can't be with you,
If I can't be with you.

(If I can't be with you) If I can't be with you, oh
(If I can't be with you) ooh, oh this sucks.

If I can't be with you!

Tu wziąłem mikrofon w rękę i zszedłem ze sceny dalej śpiewając. Powoli podchodziłem do Julie, która miała łzy w oczach i uśmiech na twarzy. Cały czas śpiewając klęknąłem przed nią na jedno kolano.

All of this stuff, sucks,
yeah all of it sucks, if I can't be with you.
And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.
The sun don't shine the sky ain't blue,
If I can't be with you.
If I can't be with you,
If I can't be with you.
With you.

Skończyłem śpiewać. Wstałem i przyciągnąłem blondynkę do siebie.
-Kocham Cię - powiedziałem dwa słowa, które również chciałbym usłyszeć. Zaś Julie poprostu....

_____________________________

OUUI. Przerwałam w takim momencie. Rubi mnie chyba zabije. Ale! Ja się pytam gdzie twój rozdział co? Widzisz jak cierpię.  A właśnie. Serdeczne gratulacje Rubi Lynch i wymarzonej 40 ;)

Do napisania :*

 

2 komentarze:

  1. "Zaś on zwyczajnie..." " Zaś Julie poprostu..." Jeszcze jedno "zaś" i się wkurzę! Ale, ale i tak było genialnie. Tylko co ja zrobię!? No powiedz? Powiem, że go kocham i chce być jego dziewczyną czy poszczuje go Brunem? Taki mój bodyguard, heh :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tam nie wiem xd wszystko w swoim czasie... (tajemnicza melodia z kosmosu)

      Usuń