sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 10

Ross siedział zdenerwowany w poczekalni w szpitalu. Nie mógł zrozumieć jak do tego doszło. Widział jak jakaś osoba stoi na torze. Widział jak Lau próbuje zahamować, ale...No właśnie. Hamulce. Chciał już iść obejrzeć jej motor jednak z sali, w której leżała Laura wyszedł lekarz.
-I co z nią? Wszystko jest dobrze, prawda? - spytał. Jego serce biło bardzo szybko. Oddech również był przyspieszony. Oczy miał całe czerwone od płaczu. Nie obchodziło go, czy ktoś go widział jak płacze. Liczyła się teraz jego Laura.
-No mam dwie dobre wiadomości. Dobra jest taka, że nie doznała żadnego zaniku pamięci, czy coś w tym stylu. A zła jest taka, że ma złamanie lewej ręki. Jest też trochę poobijana. Gdzieniegdzie ma bandaże. No... powiedzmy sobie szczerze... Trochę krwi straciła. Obecnie śpi, ale powinna się niedługo obudzić, także może Pan do niej wejść. A teraz przepraszam mam jeszcze pacjentów. - powiedział lekarz i odszedł. Blondyn bez zastanowienia wszedł do sali brunetki. Zastał tam widok, który sprawił, że chłopak poczuł ból w sercu. Lau całą w bandażach i z gipsem na lewej ręce. Podszedł powoli do łóżka i usiadł na jego brzegu. Chwycił dziewczynę za prawą rękę i delikatnie ją ucałował. Miała taką kruchą i delikatną dłoń. Wstał po czym pochylił się i pocałował ją w usta. Zupełnie tak jak księże budzi księżniczkę z wiecznego snu.
Wyprostował i skierował się w stronę drzwi. Chwycił za klamkę. Chciał już wychodzić jednak usłyszał cichy szept.
-Ross? - jak się okazało była to Laura. Blondyn momentalnie się obrócił. Znowu zobaczył jej błyszczące oczy. Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny. - Laura! Tak się o ciebie bałem. Kocham cie! Kotku, skarbie, księżniczko.. - mógłby tak wymieniać do nieskończoności jednak pewien ktoś przerwał mu pocałunkiem.
-Strasznie dużo gadasz - zaśmiała się niemrawo brunetka.
- W takim razie muszę częściej tyle gadać. - powiedział chłopak z szerokim uśmiechem i cmoknął ukochaną. - Czego Ci kwiatuszku potrzeba?- spytał kładąc głowę na klatce piersiowej dziewczyny.
-Em... Wody... I twojego ciepełka. - uśmiechnęła się szeroko.
-Już się robi ślicznotko. - powiedział po czym pędem wybiegł z sali w stronę automatów z napojami. Wrócił do sali z wodą. - Proszę bardzo misia. Woda i super boski i nieziemsko przystojny Ross Lynch według zamówienia. - powiedział i położył się obok swojej dziewczyny. Ta niemalże odrazu wtuliła się w niego i zasnęła. Blondyn miał z tym problem. Cały czas myślał co się stało na torze. Ewidentnie ktoś przeciął hamulce. Tylko kto i po co?

Riker wyszedł jakoś z rozbitego samochodu. Trochę go bolały żebra, ale dla niego ważniejsze było, gdzie jest jego dziewczyna.
-Julie? Julie!! Gdzie jesteś?! Słyszysz mnie? - krzyczał w niebo głosy. Po raz pierwszy bał się. Podszedł do samochodu od strony kierowcy. Była tam. Szybko otworzył drzwi i wyciągnął blondynkę na zewnątrz.
-Julie? Otwórz oczy! Błagam cie! Nie zostawiaj mnie! Chciałem jechać z Tobą do Hiszpanii! Kochanie no!- krzyczał, a w jego oczach zbierały się łzy.
-Au... Yh...Riker? Co się stało? - spytała zdezorientowana dziewczyna. Miała lekko rozciętą skroń. Blondyn szybko podniósł głowę i mocno przytulił do siebie dziewczynę. Wstał z Julie na rękach i odszedł kawałek.
-Żyjesz! Martwiłem się o ciebie. Nie rób mi tak nigdy! Kocham cię!- mówił to wszystko bardzo szybko.
-Ja ciebie też. O Boże! Laura! Miała wypadek! Musimy jechać! - krzyczała cała zapłakana.
-Julie spokojnie! Wszystko będzie dobrze! Ross z nią jest. Zaraz do niego zadz...  Nie zadzwonię! Szlag! Nie ma zasięgu. A nasz samochód... - w tym momencie auto wybuchło. Para miała nie ciekawą sytuacje. Byli w środku lasu, bez zasięgu, bez jakiegoś ekwipunku i wybuchł im samochód. No i.... Zbliżała się noc.
-Hej wy! - usłyszeli za sobą niski i męski głos.

______________________________

Ten rozdział nawet spoko mi się pisało. Miałam wene to szybko pisze xd Chce bardzo mocno podziękować Rossy , Ally i Rubi, które bardzo mocno kocham :*
-Rossy : 3 metry nad niebem 2 to dno. I jeszcze Zdzisiu :*
-Ally: ty zboczeńcu. Hahah normalnie rosswalasz mnie <3 chce szybko nexta
-Rubi: Boże! Tyle zakładek i komentarzy! Hhah jprdl jest co wspominać xd I<3 U

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 9

Gdy Julie uporała się z nieszczęsnymi goframi, razem ze swoim chłopakiem postanowili zamówić pizze. Obecnie siedzieli na kanapie i oglądali "Trudne Sprawy",gdy nagle po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Dzień dobry. Pizza dla pani... Roberts. To tutaj? - zapytał chłopak na około w jej wieku.
-Tak to tutaj. Dziękuję. Ile płacę? - spytała wyciągając portfel.
-Dla pani nic. - puścił blondynce oczko. - A mogę wiedzieć jak masz na imię? - w tej chwili drzwi otworzyły się szerzej.
-Riker. - powiedział ostro blondyn i zabrał pizze, po czym zatrzasnął mu drzwi przed nosem. - Głupi frajer. Trzeba było się uczyć, a nie teraz po domach łazić i podrywać czyjąś dziewczynę!- ostatnie zdanie krzyknął do drzwi.
-Moje kochanie jest zazdrosne ? - spytała Julie ze śmiechem.
-O taką cudowną dziewczynę? Też  byś była - powiedział tuląc ją do siebie.
-Tak kotku. Byłabym zazdrosna o cudowną dziewczynę... - powiedziała blondynka z ironią.
-To co? Jemy? - spytał Rik i otworzył pudełko. - O NIE! Tak nie będzie. - krzyknął i wybiegł na ganek. - Wracaj tu pizzerinko! Poprzestawiam ci ząbki. - wykrzyczał i pobiegł za samochodem. Julie zdezorientowana otworzyła pudełko. Na wewnętrznej stronie był napisany numer i napis "zadzwoń o każdej porze dnia i nocy :*".
-Boże... Widzisz i nie grzmisz. - powiedziała patrząc w górę. Chwyciła kluczyki od samochodu i pojechała w stronę pizzeri.

W tym czasie Laura przygotowywała się do wyścigu. Wyczyściła motor i swój strój.
Wkońcu nadeszła pora wyścigu. Brunetka w środku cała się trzęsła. To był jej pierwszy wyścig dla team Lynch i trochę głupio by było przegrać.
-Hej,  niunia. Nie denerwuj się. Jesteś najlepsza. - powiedział i pocałował ją niezwykle czule. Tak naprawdę sam się bał. Bał się o nią. Wszystkie zawodniczki ustawiły się na starcie. Po chwili ruszyły. Lau była pierwsza. Jednak jakaś osoba stanęła na środku toru. Laura chciała się zatrzymać, jednak hamulce nie reagowały. Doszło to wypadku Laury. Ross widząc to przeskoczył przez barierki i ignorując ochronę podbiegł do Lau.
-Laura! Laura! Kotuś... Skarbie... Otwórz oczy błagam cie. Nie.. Nie zostawiaj mnie. Proszę kocham cie słyszysz? Kocham cie!- w tym momencie przyjechała karetka i zabrała parę do szpitala.  Blondyn całą drogę trzymał jej rękę.

Rilie jechała samochodem z pizzeri.
-Jak mogłeś?! - krzyczała Julie na Riker'a.
-No przepraszam skarbie... Kotku... Misiu... - mówił blondyn, a jego mina... Jak pies co się zsiusiał na dywan.
-Nie misiuj mi tu... Żeby bić biednego dostawce pizzy pudełkiem od pizzy? A tak po za tym... - dzwonek w telefonie przeszkodził Julie w prawieniu kazań Riker'owi.
-Tak słucham. Przy telefonie. Co?! O Boże! Już jedziemy. - powiedziała i się rozłączyła.
-Co się stało?
-Laura... Ona... Miała... Wypadek... - powiedziała i wybuchła płaczem. Potem straciła panowanie nad kierownicą. Potem można było usłyszeć już tylko huk.

_____________________________
Za to, że mnie nie było u ciebie.... Cie zabije hahah a ciebie Riker za wedding band.... Bleh....

Do napisania :*

piątek, 23 stycznia 2015

Onet Shot "Cyrk" cz. I

Jest środek ciepłego lata. Nie dawno zespół R5 wrócił z trasy. Obecnie znajdowali się w parku i zajadali się lodami. Miło spędzali czas, aż nagle w twarz Ross'a uderzyła jakaś kartka papieru, wywołując przy tym śmiech reszty zespołu.
-Ej, patrzcie cyrk "Sonata" przyjedzie.- powiedział młodszy blondyn po odklejeniu kartki z twarzy.
-O, jak ja dawno w cyrku nie byłam - westchnęła Delly.
-To może chodźmy? Kiedy to jest? - spytał Riker brata. Jednak ten nie odpowiadał. Zapatrzył się w dziewczynę na reklamie. Była piękna. Brunetka o uwodzicielskim spojrzeniu.
-Halo. Ross? - Rocky zaczął machać mu lodem czekoladowym przed oczami. Niestety po chwili mu spadł. Prosto na krocze chłopaka. I znów w parku można było usłyszeć kolejny wybuch śmiechu.

Dzisiejszej nocy Ross nie spał. Myślał bowiem o tajemniczej, pięknej dziewczynie z ulotki. Postanowił sprawdzić w internecie ten cyrk. Jak się okazało piękna brunetka to Laura Marano. Jest akrobatką, chociaż występuje też ze swoim białym tygrysem. Blondyn dowiedział się też, że jest dziewczyną właściciela cyrku. "Oh, czyli jest zajęta..." pomyślał chłopak. Do rana już nie spał. Oglądał na YouTube występy Laury. Była niesamowita. Na jednym z filmików pokazane było jak Laura bez strachu rozkazuje białemu tygrysowi, zaś ten posłusznie wykonuje jej polecenia. Potem wpuszczono 8 samców lwa. Każdy usiadł dookoła dziewczyny. Ta jednak nadal się uśmiechała. Po chwili kiedy dziewczyna delikatnie dygnęła, lwy z rykiem ruszyły w stronę dziewczyny. Każdy na sali wstrzymał oddech. Nawet Ross przed ekranem. Gdy lwy były bardzo blisko. Wszystkie pochyliły głowy. Cztery z nich podniosły nosem Laure. A druga czwórka stanęła na dwóch łapach. Wyglądało to niesamowicie. Z każdą chwilą, brunetka zajmowała coraz to więcej myśli Ross'a.

To dzisiaj Lynch'owie z Ellightonem idą do cyrku "Sonata".
Wszyscy bardzo się cieszyli z takiego rodzinnego wypadu, lecz Ross chyba najbardziej. W końcu na żywo zobaczy Laure. Rodzina wykupiła bilety w loży. Po chwili zgasło światło. Reflektor był skierowany na środek, gdzie stał młody człowiek, około 20 lat.
-Witamy wszystkich w cyrku "Sonata". Jeszcze nigdy nie byliśmy w Los Angeles, ale Laura się uparła. Słucham? Nie wiecie kto to Laura? Okey. Pozwólcie, że wam przedstawię moją dziewczynę Laure - na te słowa Ross teatralnie wywalił oczkami. Światło było skierowane na bramkę jednak wybiegł z tamtąd tylko biały tygrys, który stanął na dwóch łapach i polizał mężczyznę tak, że spadł mu cylinder. Gdy człowiek schylił się po cylinder z góry na białym materiale zjechała Laura. Była bardzo piękna i taka pociągająca. Gdy znalazła się już na ziemi, zakręciła biodrami i wypchnęła swojego chłopaka ze światła wywołując przy tym śmiech widowni. Napewno Ross'a...
-Witamy Los Angeles! Zawsze marzyłam, żeby tu przyjechać, jednak ta maruda - wskazała na swojego chłopaka - zawsze miała jakieś obiekcje. Bez zbędnego gadania. Cyrk "Sonata" zaprasza! - krzyknęła i zrobiła salta do tyłu tym samym schądząc z areny. Ogólnie było dużo śmiechu i klaszczenia. Popcornu i waty cukrowej. W końcu przyszedł czas na występ Laury. Rozstawiono na arenie dwa wysokie słupy połączone liną. Laura zaczęła po niej chodzić. Myślano, że dziewczyna nic więcej nie zrobi. Ta jednak stanęła na jednym słupie i zrobiła gwiazdy po linie. Wtedy na arenę weszło 8 samców lwa i położył się wszystkie pod liną. I wtedy dziewczyna spadła robiąc w powietrzu tzw. "śrubę". Wszyscy byli zachwyceni. Grupa klaunów zabrała słupy z liną. Została Laura i lwy.
-Mogę poprosić jednego ochotnika? - spytała Laura widownię. No, a na widowni siedział Ross.
-JA! - krzyknął Ross nie patrząc, że lwy się na niego spojrzały jak na obiad. Laura podeszła do blondyna i podało mu rękę, żeby go wciągnąć na arenę. Teraz stali między ogromnymi kotami.
-To teraz tak. Ja pójdę po Caliente, a ty je popilnuj. Dobrze? - spytała kładąc mu rękę na ramieniu. Blondyn spojrzał na rękę Laury a potem na nią.
-Dla ciebie wszystko - powiedział zupełnie nie myśląc. Poprostu zatracił się w jej oczach.
-Dziękuję. - powiedziała i saltami do tyłu wyszła z areny.
-No czyli...co tam u was chłopaki? - spytał Ross lwy. Te tylko się nagiego patrzyły i usiadły bliżej. Ross się trochę odsunął, jednak lwy dalej swoje. I tak w kółko. Nagle ziemia zaczęła się trząść. Wszystkie grzywy spojrzały na bramkę, z której wjechała Laura na ogromnym czarnym byku. Dziewczyna zaskoczyła z byka i stanęła obok Ross'a. Krzyknęła do zwierząt. "berek". Wtedy byk zaczął gonić lwy, które przeskakiwaly przez niego i dalej biegły.

Ludzie się rozchodzili. Laura zmęczona po występie siedziała właśnie w swojej garderobie, do której wszedł jej chłopak.
-Coś ci dzisiaj słabo poszło... Kochanie... - powiedział ze złośliwym uśmiechem.
-Pff... Napewno lepiej, niż tobie. - zaśmiała się brunetka. Jednak jej chłopakowi - Dylan'owi nie było do śmiechu. Złapał ją za nadgarstek, bardzo boleśnie, i przyciągnął do siebie.
-Posłuchaj mnie mała. Lepiej ze mną nie zadzieraj. Tylko dzięki mnie nie wpakowałaś się w jakieś gówno. Wiec lepiej dla ciebie, żebyś uważała co mówisz... - mówił głosem ostrym i szorstkim jak język kotka, albo papier ścierny. Zupełnie nie przypominał głosu, którym mówił do widowni. Puścił dziewczynę i odszedł. Laura oparła się dłońmi o toaletke i ciężko oddychała. Nagle poczuła rękę na ramieniu. Wystraszona podskoczyła w miejscu.
-Hej! Wszystko wporządku? -  jak się okazało był to Ross.
-Tak, tak.  Wszystko jest super.
-Ten twój chłopak... Jakiś taki gburowaty. - zaśmiał się, jednak Laurze oczy się zaszkliły, co Ross odrazu zauważył.
-Hej powiedziałem coś nie tak? - spytał przejęty chłopak.
- Nie, nie wszystko jest okey. Serio. - powiedziała dziewczyna ocierając łzy.
-Wiesz co? Zapraszam się na spacer. Co ty na to? Pójdziesz na spacer z kolesiem, który jest w tobie szaleńczo zadużony?

________________________________

Pierwsza cz. One Shota... Taka rekompensata za rozdział. Wybaczcie mi? Nie możecie się na mnie gniewać. Spójrzcie mi w oczy i odpowiedzcie czy jesteście na mnie źli?

Rozdział 8

Słoneczne promienie natarczywie wdzierały się do pokoju hotelowego, w którym spała sobie nasza Raura. Pierwsza obudziła się Laura. Była cała obolała. Z trudem się ubrała. Spojrzała w stronę śpiącej królewny Ross. Uśmiechnęła się na ten widok. Blondyn miał przekręconą głowę lekko w bok. Ręce w dwie różne strony. Temu wszystkiemu dodawała uroku otwarta buzia chłopaka. Dziewczyna cicho zaśmiała się pod nosem. Wpadła na głupi pomysł. Zasłoniła okna i wzięła latarkę z torebki. Nie pytajcie dlaczego nosiła latarkę w torebce... Wracając. Stanęła nad łóżkiem. Zaświeciła światłem prosto na twarz swojego ukochanego. Blondyn odrazu otworzył oczy, jednak nic nie zobaczył. Tylko rażące światło.
-Ross Lynch. Zostałeś uprowadzony przez pozaziemskie istoty z planety.... Em... Goffra. Teraz przeprowadzimy na tobie serię bolesnych eksperymentów. - powiedziała Laura zmieniając głos.
-Co?! Planeta Goffra?! A RIKER OBIECYWAŁ, ŻE TO NIE PRAWDA!! - w tym momencie kosmita wybuchł śmiechem.
-Ross to ja.   Haha.  Nie wierzę.-śmiała w się Laura.
-Ej. To nie jest śmieszne! Zobaczymy co powiesz jak kosmici nas najadą... - chłopak wstał stając twarzą w twarz z Lau. Na te słowa brunetka śmiała się jeszcze bardziej. - O mój Boże! Pająk!! - krzyknął Ross, na co dziewczyna wskoczyła mu na ręce. Teraz blondyn się z niej śmiał.
-Ej! To nie jest śmieszne! Zobaczymy co powiesz jak pająk odgryzie ci przyjaciela. - powiedziała Lau naśladując Ross'a.
-O nie! To co my będziemy wtedy w nocy robić kotku? - spojrzał na nią uwodzicielskim spojrzeniem.
-Spać? - zapytała z zadziornym uśmiechem.
-Mhm... Przykro mi niunia... Ale na to się nie zapowiada... - powiedział tym razem  uwodzicielskim głosem. Zbliżył swoją twarz do niej i namiętnie pocałował.
-Em.. Może najpierw się ubierz? - spytała Laura przerywając pocałunek.
-Nie? Tak mi lepiej. - powiedział z głupim uśmiechem.
-Okey... Sama pójdę na śniadanie. Może jakiś przystojniak się do mnie przyłączy?-zapytała ze śmiechem.
-Tak jak mówiłem. Idę się ubrać i idziemy coś zjeść, hm?-zapytał na jednym tchu.
-Jak sobie życzysz skarbie. - powiedziała dziewczyna z ironią i cmoknęła Ross'a w policzek.

W nocy Julie nie mogła spać. Zastanawiała się czy Riker jej się oświadczył, czy nie... Z jednej strony mógł to tylko ,tak powiedzieć. Jak na razie są parą. I to paręnaście godzin. Dla niej to trochę za szybko na ślub,a jednak bardzo by tego chciała. Blondynka postanowiła, że nie będzie cały czas leżeć i myśleć. Wstała, wykonała poranne czynności i ubrała się. Zeszła na dół do kuchni, by zjeść gofry. Nalała ciasto do gofrownicy. W tym czasie zadzwonił dzwonek. Otworzyła drzwi i ujrzała ogromy bukiet czerwonych róż. 
-Wow. Jakie cudne. Riker? - spytała, gdyż nie widziała osoby znajdującej się za murem z kwiatów.
-Tak śliczna! Wpuścisz mnie? - spytał.
-A tak! Soreczka skarbie- powiedziała i wpuściła chłopaka do domu.
-Proszę kotku. Kwiatki dla mojego kwiatuszka. - powiedział po czym pocałował ją  w nosek.
-Aww. Dziękuję. Są przepiękne. A z jakiej to okazji? - spytała wstawiając kwiaty do wazy z wodą.
-Chciałem Ci sprawić przyjemność. - powiedział z uśmiechem.
-Aww. Ty byś mi sprawił przyjemność samym sobą  - powiedziała i namiętnie go pocałowała. Ich romantyczną chwilę przerwał alarm.
-O Boże! Moje gofry!

_______________________________

Dzisiaj dość krótko. Ale wynagrodze wam to jutrzejszym rozdziałem. I nie mowie, ze będzie długi. Po prostu będzie już jutro... Xd
Komentujcie i polecajcie mego i swego bloga. Pozdro z Francji :*

Do napisania :*

wtorek, 20 stycznia 2015

Jools ma Twitter'a

No prosz.... Stało się... No ale okey... Tu macie linka >kupka<
Obecnie jestem chora, więc... Może. Może. Może. Może. Jutro[zaraz będzie dzisiaj] będzie rozdział. Jak się będę dobrze czuła to na obydwóch blogach.

Do napisania :*

O a tu mata zdjęcie mojego misia :*

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 7

Tak wiem jestem głupia. Tego bloga też będę pisała bezosobowo. Tak jest łatwiej xd

Gdy Lau podeszła do Ross'a o mało co nie zemdlał. W tej sukience wyglądała tak  pociągająco. Każdy osobnik płci męskiej oglądał się za Laurą. No może oprócz Riker'a, który był zajęty Julie.
-Hej. - przywitał się Ross, po czym czule ją pocałował.
-To... Czyli tak wygląda ta cała gala?-spytała rozglądając się po sali.
-Ta... Wiem trochę sztywno... No ale...
-Nie nie. Jest super. Naprawdę. Jak byłam mała to marzyłam o balu i księciu i wgl....
-Oh.. To w takim razie mogę prosić? - zapytał kłaniając się nisko.
-Oh, ależ oczywiście. - powiedziała z uśmiechem.
Tym sposobem przetańczyli całą noc. Oczywiście nie obyło się bez alkoholu...

Było coś koło 3 nad ranem. Kiedy to para naszych bohaterów szła chwiejnym krokiem do swojego pokoju hotelowego. Ross był dość nabity. Nie to co Laura, która podtrzymywała wielkiego, pijanego blond słonia. Kiedy udało się brunetce doczłapać do pokoju, popchnęła chłopaka na łóżko. Ross obrócił się na plecy i usiadł. Zmierzył ją od stóp do głów i przygryzł warge. Zaczął się niespokojnie ruszać na łóżku.
-Co ty robisz?! - spytała dziewczyna.
-Zabawmy się. - powiedział podnieconym głosem.
-Oszalałeś?!
-Tak. Z miłości do ciebie. No... I z podniecenia trochę też.- powiedział Ross i wstał. Stali teraz twarzą w twarz.- zrób to ze mną. Kotku... Kochanie... Słońce.... Ksiezniczko... - mówił i jednocześnie całował jej szyję. Dłońmi zaś szukał zapięcia od sukienki. Laura chwyciła twarz blondyna w swoje zgrabne ręce i oderwała ją od swojej szyji, po czym wpiła się w jego spragnione usta. Z każdą minutą całowali się coraz namiętniej. Ross poczuł, że się powoli cofa, jednak nie przestał całować Laury. Upadli na łóżko. Blondyn na plecach, zaś brunetka na jego torsie. Po wielu próbach udało mu się rozpiąć suwak. Zerwał z niej sukienkę. Teraz leżała na nim rozpalona dziewczyna w samej bieliźnie. Buty zaś zgubiła po drodze. Teraz Lau odpinała guziki od koszuli Ross'a. Po chwili leżeli w samej bieliźnie oboje. Chłopak miał jeszcze czerwony krawat na szyji. Ale to mu dodawało +10 do seksowności. Blondyn obrócił ich u teraz to on górował nad nią. W magiczny sposób pogubili resztę odzienia. W tej chwili Laura zauważyła prezerwatywe na koledze Ross'a.
-Em.. Ross... Kiedy ty zdążyłeś...-nie dokończyła, bo chłopak ją namiętnie pocałował.
-Ja... mmm... Założyłem ją... Mmm.. Już rano.. - powiedział między pocałunkami. Oderwał się od jej ust i spojrzał na intymne miejsce Laury, poczym spojrzał jej w oczy z wielkim znakiem zapytania. Dziewczyna kiwnęła głową, a po chwili Ross mógł usłyszeć głośne jęczenie. Sam też ciężko oddychał. Jego krople potu spływały mu po czole i skapywały na Laure. Uprawiali seks dość długo. Zmęczeni opadli na łóżko. Znaczy tylko Ross. Dziewczyna też chciała, ale blondyn jej przeszkodził i położył ją sobie na torsie. Brunetka wsłuchiwała się w szybkie bicie serca chłopaka i palcem kreśliła jakieś wzory na jego piersi, zaś on jedną ręką głaskał ją po ramieniu, a jego druga ręką wędrowała od szyji, przez plecy, do pośladka i spowrotem. W takiej pozycji zasnęli.

Riker i Julie spacerowali sobie po parku. Nie obchodziło ich, że jest późno. Byli razem, sami i to się liczyło. Szli trzymając się za ręce. Rozmawiali, żartowali....
-A jakie imiona byś dała dzieciom? - spytał Riker.
-Hm... Chyba dziewczynce Ari, albo Jessica. A nie za wcześnie na dzieci?-zaśmiała się blondynka.
-Za wcześnie? Nie, no co ty! Ja chcę w przyszłości otworzyć dom dziecka. Głównie dla moich dzieci... Nie wiem około 40...
-Ale... 40, że tyle chcesz mieć lat tak? - spytała nie ogarniając. Usiedli na ławce.
-Co? Nie.... 40 dzieci chce mieć.- na jego słowa Julie o mało co nie udławiła się powietrzem. Doszło to do tego stopnia, że Riker musiał klepać ją po plecach.
-Biedna twoja przyszła żona... - powiedziała, gdy już wyrównała oddech.
-No.... Faktycznie... Współczuję ci. - powiedział po czym namiętnie ją pocałował.

_______________________________

HERA, KOKA, HASH...Ou....sory juz jesteście.... Emm...nie ważne

Mamy +18 raury. Mamy też słodką Rilie. Jeszcze dziś dodam cz. II "To tylko seks"  a i zaglądamy na Twitter'a

Do napisania :*

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 6

Zaś on zwyczajnie przyciągnął mnie do siebie bliżej. Sama nie wiem czemu go pocałowałam. Wcześniej mi się tylko podobał a teraz? Może się w nim zakochałam? Całowaliśmy się już jakieś 3 minuty, a Riker wciąż pogłębiał pocałunki. Chyba jednak coś do niego czuje.

*Oczami Ross'a *
Dziś umówiłem się z Lau na wspólną jazdę. Może pomoże mi wrócić na motor. Ubrałem się i mogłem już wychodzić.

Pojechałem po Lau samochodem. Mówiła, że ma jeszcze jeden motor w garażu, więc nie ma żadnego problemu. Zapukałem do drzwi, a chwilę potem otworzyła mi sexy Laura.  Myślałem, że tam padne. Jak się do mnie uśmiechnęła, tak fajnie zakręciło mi się w głowie.
-Cześć ślicznotko! - powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głowy. Normalnie przy niej nie mogę się pohamować.
-Heh. Cześć Ross. Gotowy, żeby wrócić na tor?
-Jasne- uśmiechnąłem się do niej. Poszliśmy do garażu, a tam takie bydle.
-Ale miałem wrócić na motor do motocross'u , a to jest...
-Tak wiem... ale pomyślałam, że jeśli poskromisz tego potwora to z każdym motorem dasz sobie radę. Nie peniaj. On jest nie groźny. - poklepała mnie po torsie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Ej! Ja nie peniam!

Jeździmy już jakiś czas. Chyba dobrze mi idzie, bo Lau cały czas się do mnie uśmiecha. Zsiadłem z tego monstrum i podszedłem do mojej przyszłej żony... Ja to serio powiedziałem? Fajnie by było!
- I co jak mi idzie?
-Jesteś niesamowity! Szybko się uczysz - uśmiechnęła się promieniście.
-Dziękuję. W zamian zapraszam panią na uroczystą gale. - ukłoniłem się nisko.
-Gala? Jaka gala?
-Bo widzisz... Lynch'owie co jakiś tam czas organizują takie galę. Wiesz... sukienki wieczorowe, garnitury, krawaty, poncz. To co ty na to pójdziesz tam jako moja partnerka? - powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń. Chwilę na nią patrzyła, poczym się uśmiechnęła i podała mi rękę.
-To dla mnie zaszczyt, Panie Lynch. - zaśmiałem się krótko i obkręciłem ją wokół własnej osi.
-Jeszcze większy zaszczyt dla mnie. - długo nas tak obracałem, bo po jakimś czasie upadliśmy na trawę. Ja leżałem na plecach, a Lau na mnie. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Laura... ja... tak bardzo chce Cię pocałować... Zrozum to! Cholernie mi na tobie zależy. I zrobie wszstko, żebyś dała nam szansę. Proszę. - spojrzałem na nią z nadzieją wypisaną na twarzy.

*Oczami Laury *
-Tak bardzo chce nam dać szansę. Ale się boje, że nam nie wyjdzie. Ja... Kocham cie Ross...
-Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem.
-No tak.  Ale... - znowu nie dał mi dokończyć.
-Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Ja ciebie też kocham. I to bardzo. Kocham cie tak mocno, że... - tym razem ja nie dałam mu dokończyć.
-Ross! Posłuchaj mnie przez chwile... - przerwał mi. ZNOWU!
-NIE! To ty posłuchaj. Egh.. Spróbujmy.
-No a jak nam nie wyjdzie?
-Nie dopuszcze do tego. A nawet jeśli... Nie będę ci traktował inaczej. - uśmiechnął się pokrzepiajaco. Gdy zobaczył, że nic nie powiem, uklęknął na jedno kolano. - Lauro Marie Marano, uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, i w kosmosie prawdopodobnie też, i zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał. Jego oczy zdradzały, że się denerwował.
-Hmmm? - udawałam, że się zastanawiam. No co? Za dużo powagi w tej całej sytuacji.
-A kupisz mi qada?
-Co tylko zechcesz... - uśmiechnął się.
-A pojedziemy do Paryża?
-Z Tobą mogę nawet i na koniec świata i jeszcze dalej. - jego uśmiech był coraz szerszy.
-Egh.. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić. Chłopak wstał i znowu zaczął nas obkręcać. W końcu mnie postawił i pocałował namiętnie. Z każdą  minutą pogłębiał pocałunek. A ja czułam przynim to czego mi brakowało przy innych. Poczucia bezpieczeństwa. Gdy się od siebie oderwaliśmy, blondyn objął mnie czule.
-Tylko czekałem na ten dzień, kiedy będę mógł mówić do ciebie kochanie - wyszeptał mi zmysłowo do ucha. Aż mnie dreszcze przeszły.

Dziś wieczorem jest ta cała gala.  Umówiłam się Ross'em, że sama podjadę na galę z Julie. Tak. Julie będzie z Riker'em. Słodko.
Ok. godziny  18 przyszła Roberts. Zaczęłyśmy się już przygotowywać.

*Oczami Riker'a *
Ja i mój brat Ross czekaliśmy na nasze panny przed dużymi schodami. Tak. Zgadza się zaprosiłem Julie. Jeszcze trochę postaliśmy. W końcu podeszliśmy do michy z ponczem. Stukneliśmy się z bratem kieliszkami i zaczęliśmy pić, gdy po schodach schodziły nasze dziewczyny. Wyplułem całą zawartość ust na Ross'a.
-Stary! Powaliło cie?! - powiedział Ross i znowu brał łyka ponczu. Ja w tym czasie skierowałem jego głowę w stronę Lau. Jak zobaczył brunetke wypluł poncz na mnie.
-Stary! Powaliło cie?! - zacytowałem brata.
Julie nie jest moją dziewczyną, ale zamierzam się jej o to spytać jeszcze tej nocy. Dziewczyny wyglądały powalająco. Laura podeszła do Ross'a, a piękna Julie Lynch... Znaczy Roberts podeszła do mnie. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Aż nam zabrakło tematów. Nagle sali rozniosła się muzyką do wolonego tańca.
-Mogę prosić? - spytałem z uśmiechem i wyciągnąłem do niej  rękę.
-Możesz. - tym sposobem przetańczyliśmy, aż do północy.

Wszedłem na scenę. Żeby zwrócić na siebie uwagę wszystkich, postukałem w mikrofon. Udało się. Czyli nie ma już odwrotu.
-Witam wszystkich bardzo serdecznie na corocznej gali rodziny Lynch. Jest ze mną bardzo wyjątkowa osoba. I... I dla niej chciałbym coś zaśpiewać.-dałem znak Rocky'emu, który wszedł z gitarą na scenę i zaczął grać. Po chwili zacząłem śpiewać.

I don't wanna be famous,
I don't wanna be if I can't be with you.
Everything I eat is tasteless,
Everything I see don't compare to you.
Paris, Monaco, and Vegas,
I'd rather stay with you.
If I had to choose!
Baby you're the greatest,
That I could ever think to lose.

And I just wanna be with you.
Yeah, I can never get enough!

Baby I'd give it all up up,
I'd give it all up, if I can't be with you
All of this stuff, sucks,
yeah all of it sucks, if I can't be with you.
And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.
The sun don't shine the sky ain't blue,
If I can't be with you.

I can sail around the whole world,
Still won't find a place,
As beautiful as you girl,
And really who's got time to waste?
I can't even see a future,
Without you in it, the colors start to fade,
Ain't no way I'm gonna lose ya,
Nobody in the world could ever take your place.
No, the kind you can't replace.

Yeah, I can never get enough!

Baby I'd give it all up up,
I'd give it all up, if I can't be with you
All of this stuff, sucks,
yeah all of it sucks, if I can't be with you.
And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.
The sun don't shine the sky ain't blue,
If I can't be with you.
If I can't be with you,
If I can't be with you.

(If I can't be with you) If I can't be with you, oh
(If I can't be with you) ooh, oh this sucks.

If I can't be with you!

Tu wziąłem mikrofon w rękę i zszedłem ze sceny dalej śpiewając. Powoli podchodziłem do Julie, która miała łzy w oczach i uśmiech na twarzy. Cały czas śpiewając klęknąłem przed nią na jedno kolano.

All of this stuff, sucks,
yeah all of it sucks, if I can't be with you.
And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.
The sun don't shine the sky ain't blue,
If I can't be with you.
If I can't be with you,
If I can't be with you.
With you.

Skończyłem śpiewać. Wstałem i przyciągnąłem blondynkę do siebie.
-Kocham Cię - powiedziałem dwa słowa, które również chciałbym usłyszeć. Zaś Julie poprostu....

_____________________________

OUUI. Przerwałam w takim momencie. Rubi mnie chyba zabije. Ale! Ja się pytam gdzie twój rozdział co? Widzisz jak cierpię.  A właśnie. Serdeczne gratulacje Rubi Lynch i wymarzonej 40 ;)

Do napisania :*

 

wtorek, 6 stycznia 2015

LBA :*

Tak jest mój pierwszy raz.  Dzięki  Rubi. hahaha... Bd boleć
... Szykujcie ręczniki (to było głupie... Xd) LECIMY.!

1. Jakiej muzyki słuchasz? (rodzaj, wykonawca)
Hmm... Słucham wszystkiego co mi wpadnie w ucho. Oprócz disco polo... Nikt nie słucha każdy zna xd
2.Ulubiona piosenka?
Ostatnio lubie Bruno Mars "Lazy Song" a od R5 lubię " I want you bad" i "Here Comes Forever" i wiele innych :*
3. Planujesz założenie nowego bloga?
A no planuje, ale po skończeniu jednego z dwóch czyli kolo 40 rozdziałów ;)
4. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
Hmm... Rodzina i przyjaciele, trochę też muzyki. Jakbym nie mogła śpiewać to bym się chyba zabiła :'(
5. Co sądzisz o Raurze? Istnieje? To tylko kwestia czasu? Totalna bzdura?
Raura jest spoooko! Sama nie wiem na asku, raz pisze, ze tak, a raz że nie. Czy kwestia czasu?  Nie wiem może? Mam nadzieje, ze nie!
6. Marzenie, które jako pierwsze przychodzi Ci do głowy?
Przeprowadzić się do Los Angeles. Nie dla R5 czy kogo tam jeszcze. Uważam, że tam jest lepiej. A takie drugi to żeby Rubi dodała cz. II... musze wiedzieć co dalej ;)
7. Kto jest Twoim ulubionym członkiem zespołu R5?
Nie mam swojego ulubieńca. Kocham wszystkich tak bardzo mocno :*
8. Jak zaczęła się Twoja przygoda z bloggerem?
Czytam bloga i se myślę fajne to takie,   spróbuję. I wiecie co?  SPRÓBOWAŁAM! XD
9. Jakie jest Twoje motto życiowe?
"Tylko wariaci są coś warci "
10. Płakałaś kiedyś na filmie?
Na " Gwiazd naszych wina", który swoją drogą oglądałam przed chwilą i jakby to powiedziała moja babcia : płakałam jak bobr
11. Ulubiona książka?
"Gwiazd naszych wina" xd o i jeszcze: "Zniszcz ten dziennik"

Czyli  teraz moje pytania tak?
Ok... 11 ma ich być? Dobra! Coś jeszcze? A tak nominacje!
Pytania te co Rubi! (ty leniwcze - ale Rubi mi wybaczy, bo pisze cz. II, wiec...)
A nominuje :
1. Rubi Na~którą kocham i która wie o co cho :*
2. Laura Marano ~z którą bd być może współpracowała ;)
3. Justyna K.~ która ma przecudnego bloga :*

Jeśli ktos czuje się pokrzywdzonego daje namiary na swojego bloga i bd w następnym poście :*
Do napisania:* (czyli jeszcze dzisiaj)

Rozdział 5 cz. II

*Oczami Riker'a *
- Cześć Julie. Nie źle wyglądasz. Powiedziałbym, że wręcz sexy.
- Dziękuję.- zarunieniła się. Jak ona słodko się rumieni.
Chwilę później rozkładaliśmy koc w upatrzonym, przez nas miejscu.
-Idziemy popływać, czy wolisz poleżeć?- spytałem dziewczynę. Chwilę się zastanawiała.
-Wiesz... Wolałabym pole... - przerwała, bo przerzuciłem ją sobie przez ramię. - Albo odrazu chodźmy popływać... - dokończyła, gdy już byliśmy w wodzie. Zaśmiałem się pod nosem, ale to zauważyła.
-Śmieszy cie to? ŚMIESZY CIĘ TO?! A masz! - rzuciła się na mnie i razem wpadliśmy do wody. Szczerze się zaśmialiśmy. Ale ona ma uroczy śmiech.
-Wiesz... Słodko się śmie... NOSZSZ TYYY! - dziewczyna ochlapała mnie w  uciekła.

*Oczami Julie *
Riker jest cuuuudowny. A cały dzień z nim to marzenie. Wymieniliśmy się numerami. A obecnie wracamy do domu.
-Riker ja powinnam wrócić do domu, wiesz... będą. się martwić.
-To zadzwoń i powiedz, że zostajesz na noc- powiedział i zrobił "brewki". Kocham jak to robi. A jeszcze lepiej jak puszcza mi oczko to już w ogóle mdleje.
Jak kazał tak zrobiłam. Rodzice się nie martwią, wszystko jest git.. No może oprócz jednego...
-Rikuś...
-Tak słońce ty moje najaśniejsze? Zrobiłam minę taką typową... O
-No bo... ja nie mam w czym spać... - pociągnęłam celowo nosem.
-Jak dla mnie możesz spać na staniku. - powiedziała złotowłoska Riker i uśmiechnęła się jak stary zboczeniec.
-Zbereźnica - stwierdziłam i usiadłam na łóżku.
-Chyba zbereźnik...
-Oh czyli się przyznajesz? Ahaha
-O ty cwaniaro - usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać. Chwilę się tak bawiliśmy i wkońcu zlazł ze mnie. Do lekkich to on nie należy...
-Dobra dam Ci jakąś moja koszulkę i po sprawie. - uśmiechnął się szeroko.
-A co ze spodenkami?
-Serio uważasz mnie za takiego zboczeńca?
-No... Wiesz....
-Oh! - zapiszczał jak Alutka w Rodzinie Zastępczej. - obrażam się! - długo jego fach nie trwał po pocałowałam go w policzek.
-Dobra tym razem ci się upiekło, ale następnym razem... - znowu go pocałowałam w policzek. - ok znowu ci się udało, ale następnym razem będę przygo...mmm-nie dokończył bo go pocałowałam. Zaś on zwyczajnie....
________________________________
A HAJAH HAHAHA O JA ZUA! W TAM MOMENCIE AHAHA

wiem, że jest dużo Rilie (Riker + Julie =Rilie (czyt. Rajli)) ale musicie zrozumieć, że to prezent urodzinowy dla Rubi :* jeszcze raz sto lat :*

Do napisania :*

O a tu najbardziej sexy zdjc. Riker'a jakie znalazłam ahahah ;

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 5 cz.l

Rozdział urodzinowy dla Rubi (lub inaczej Julie)
Wszystkiego Najlepszego :*

*Oczami Julie *
Riker wydaje się naprawdę fajnym gościem. Może się z nim umówić? Nie no jasne, że się umówie! WOOW!
-... No i grałem w serialu GLEE.
-A tak, wiem oglądałam. Grałeś Jeff'a i powiedziałeś tylko jedno słowo. Ale ta rola też była ważna. Z tego co zauważyłam nie było tam drugiego takiego blond-ciasteczka - powiedziałam mu i  puściłam mu oczko.
-Twierdzisz, że jestem blond-ciasteczkiem. - zrobił brewki, przez co się lekko zarumieniłam.
-Mam pomysł :chodźmy na plażę.  Co ty na to? - spytałam.
-Dobra. Ja na to jak na lato. To spotkamy się na plaży czy mam po ciebie przyjść?
-Lepiej na plaży. Po co masz znać mój adres, jeszcze mnie będziesz w nocy nękać. - zaśmiałam się.
-Coooo? Ja? Nie... wiem... może... - zaśmiał się nerwowo coś jest na rzeczy.
-yhym...
-No może czasem... Tak sobie wejdę przez okno...
-Riker.
-... popatrzę jak śpisz....
-Emm...?
-... wezmę sobie trochę twoich lśniących włosów, po to, żeby...
-Riker?
-... A gdy ty się zgodzisz zamieszkamy na Hawajach i....
-Riker!
-...wychowamy 5 małpek i....
-RIKER ANTONY LYNCH!
-I ZAŁOŻYMY BOYSBAND Co?- powiedział na jednym tchu.
-Chyba zaplanowałeś naszą przyszłość, co? Może zacznijmy od randki ok?
- Jak sobie życzysz księżniczko. Julie Roberts, dasz się zaprosić na randkę? - zapytał i mrugnął do mnie. Myślałam, że tam padne!
- A dam- uśmiechnęłam się i ruszyłam do domu.

*Oczami Riker'a *
Siedziałem sobie juz na plaży i czekałem na Julie. Myślę, że coś z tego będzie. Chciałbym, żeby było. Ona jest śliczna i fajna i taka... taka... O idzie. Wygląda... Jezu...

piątek, 2 stycznia 2015

Ode mnie słów kilka...

Mam wam coś bardzo ważnego do przekazania. Otóż...

Macie czasami tak, że jest sobie blog, który jest bardzo ciekawy i wgl super. No i ma, załóżmy 40 rozdziałów. Cierpliwie czekasz na następny rozdział. Pewnego dnia chcesz sprawdzić, czy ktoś coś czegoś nie dodał. Wchodzisz na bloga, ale... Ale co?

NIE MOŻESZ! dlaczego?

albo blog usunięty, albo tylko dla zaproszonych gości...

ja postrzegam swoje blogi, jako takie zobowiązanie. (może przesadzam, niewiem)
Wiem, że ktoś to czyta i komuś się to podoba. I chce to robić, bo lubię. I dla osób co to czytają. Ale jak bym usunęła?  Dupa... Nie wiemy co dalej. Nie mówię, że ja jestem jakaś idealna.
Pewnie wszyscy znają bloga Naughty Boy and Cute Girl. Ma już 52 bodajże rozdziały. Blog jest zajebisty i oryginalny. Czyta go ogrom ludzi. I pewnego dnia blog został usunięty (co jest nie prawdą, to tylko przykład). Źle bym się czuła, gdybym juz nie mogła czytać waszych cudnych blogów.

Takie jest moje zdanie.
Dziękuję. :* Jools